Na filmie z wyboru Grzegorza Kowalczyka do rady nadzorczej Giełdy Papierów Wartościowych w 2017 r. widać, że przedstawiciele skarbu państwa są zaskoczeni kandydaturą i muszą ją z kimś uzgadniać.
Film rzuca nowe światło na sprawę skromnego radcy prawnego z Częstochowy i jego zadziwiającej kariery. To właśnie nazwisko Kowalczyka znalazło się na wizytówce, którą 28 marca br. Marek Chrzanowski, były już przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, wręczył Leszkowi Czarneckiemu, właścicielowi Getin Noble Banku. Zatrudnienie w banku Kowalczyka miało być gwarancją „ochrony” ze strony szefa KNF. Jak twierdzi Czarnecki, ceną za tę „ochronę” miał być 1 proc. skapitalizowanej po trzech latach wartości banku – biznesmen wyliczył to na 40 mln zł.
Rok przed tą korupcyjną propozycją Kowalczyk został wybrany do rady nadzorczej GPW. Powinni w niej zasiadać ekonomiści z dużym doświadczeniem na rynku kapitałowym. Kariera Kowalczyka w tym zakresie ograniczała się do pracy w radach firm grupy Delic-Pol (przemysł ciastkarski) i w Banku Częstochowa przejętym w 2001 r. przez BRE Bank. Bank Częstochowa zapisał się w historii z powodu horroru, jaki zafundował swoim klientom. W 2000 r. popadł w problemy finansowe i czasowo zawiesił obsługę klientów – wstrzymał wypłaty pieniędzy i zamknął swoje oddziały.
