Czternaście nominacji do Oscarów. Tyle zgromadził ich roztańczony i rozśpiewany musical „La La Land” Damiena Chazelle’a, który możemy właśnie oglądać na ekranach polskich kin. Tuż za nim uplasował się „Moonlight” Barry’ego Jenkinsa (w kinach od 17 lutego). Amerykańska Akademia Filmowa wyróżniła wczoraj minionego roku. Nie ma wśród nich dzieł polskich filmowców. Daleko w walce o nominacje zaszła Zofia Kowalewska z krótkometrażowym filmem dokumentalnym „Więzi”, która znalazła się na tzw. krótkiej liście nominowanych. Przestała się jednak liczyć w wyścigu o pozłacane statuetki. Już dawno z szansą na nominację pożegnały się także „Powidoki” Andrzeja Wajdy, zgłoszone jako polski kandydat w kategorii „najlepszy film nieanglojęzyczny”. W tej sekcji liczyć się będą: niemiecki „Toni Erdmann” Maren Ade (film, na który spadł już deszcz Europejskich Nagród Filmowych, można uznać za największego faworyta oscarowej rozgrywki; w kinach od najbliższego piątku), irański „Klient” Asghara Farhadiego, australijska „Tanna” Martina Butlera i Bentleya Deana, szwedzki „Mężczyzna imieniem Ove” Hannesa Holma i duński „Under Sandet” Martina Zandvlieta. Najgłośniej jest jednak o rekordziście oscarowych nominacji, czyli filmie „La La Land”. Czternaście wyróżnień Amerykańskiej Akademii oznacza, że zrównał się on z legendarnym „Titanikiem” (1997) Jamesa Camerona i „Wszystko o Ewie” (1950) Josepha L. Mankiewicza. Akcja oscarowego pewniaka rozgrywa się w Los Angeles – mieście aniołów, fabryce snów, gdzie każdy ma szansę zostać kimkolwiek zechce, jeśli tylko uparcie dąży do celu. Tacy są właśnie Mia i Sebastian – bohaterowie „La La Land”, których odgrywają znakomicie obsadzeni Emma Stone i Ryan Gosling. Ona, sprzedając kawę, marzy skrycie, by zostać gwiazdą filmową. On – obiecujący pianista – chce otworzyć własny klub jazzowy. Spotykają się przypadkiem i w naturalny sposób odsłaniają przed sobą wyśnione światy. Szansę na Oscara ma również „Moonlight”. Opowieść o dojrzewaniu czarnoskórego bohatera zobaczymy przedpremierowo w Kinie Pod Baranami 26 stycznia (godz. 21). Obraz doceniono aż w ośmiu kategoriach: „najlepszy film”, „najlepszy aktor drugoplanowy” (Mahershala Ali), „najlepsza aktorka drugoplanowa” (Naomie Harris), „najlepszy reżyser” (Barry Jenkins), „najlepszy scenariusz adaptowany” (Barry Jenkins, Tarell McCraney), „najlepsza muzyka oryginalna” (Nicholas Britell), „najlepsze zdjęcia” (James Laxton) i „najlepszy montaż”. W walce o tytuł najlepszego filmu „Moonlight” będzie musiał pokonać nie tylko „La La Land”, lecz także „Manchester by the Sea” Kennetha Lonergana, o którym w mediach głośno od kilku miesięcy. Film opowiadający o Lee Chandlerze (Casey Affleck), prowadzącym dosyć monotonne i samotne życie, którego rutynę przerywa nagła śmierć starszego brata, gości właśnie na naszych ekranach. Poza wymienionymi tytułami o miano najlepszych walczą również: „Nowy początek” Denisa Villeneuve’a, „Przełęcz ocalonych” Mela Gibsona, „Lion. Droga do domu” Gartha Davisa, „Aż do piekła” Davida Mackenzie, „Fences” Denzela Washingtona, „Ukryte działania” Theodore’a Melfi (od 24 lutego w kinach). Zarówno ten ostatni film, jak i „Moonlight” wyróżniają się czarnoskórą obsadą, co oznacza, że Amerykańska Akademia Filmowa wyciągnęła wnioski po zeszłorocznych nominacjach, gdy całkowicie pominęła Afroamerykanów. Zmianę, jak zaszła w Hollywood w tym zakresie akcentuje też wyróżnienie dla Bradforda Younga operatora „Nowego początku”. To jego pierwsza nominację do Oscara w karierze, ale też i po raz pierwszy w historii nagród nominowano w tej kategorii właśnie Afroamerykanina. Interesująca rywalizacja rozegra się między paniami. Tu o Oscara walczą Emma Stone („La La Land”), Natalie Portman („Jackie”), Meryl Streep (po raz dwudziesty!) za „Boską Florence”, Ruth Negga („Loving”) oraz – chyba najbardziej rozpalająca emocje – Francuzka Isabelle Huppert za kreację w thrillerze „Elle”, Paula Verhoevena (w kinach od 27 stycznia). W środowisku filmowym od dawna mówi się o tym, że to właśnie Huppert najbardziej zasługuje na pierwszego w karierze Oscara. Wśród aktorów obsadzonych w pierwszoplanowych rolach wyróżniono natomiast: Caseya Afflecka („Manchester by the Sea”, który jest faworytem tegorocznego rozdania Oscarów), Andrew Garfielda („Przełęcz ocalonych”), Ryana Goslinga („La La Land”), Viggo Mortensena („Captain Fantastic”) i Denzela Washingtona („Fences”). Ostateczne wyniki oscarowej rywalizacji poznamy 26 lutego, podczas uroczystej gali wręczania statuetek w Los Angeles. urszula.wolak@dziennik.krakow.pl