Zdradził wszystkie ideały pokolenia lat 80., Solidarności, koleżeństwa, lojalności, uczciwości. Smutne.
Jacek Saryusz-Wolski nie zdradził Platformy Obywatelskiej. kandydowania na prezydenta Europy jako konkurent Donalda Tuska, zdradził siebie. I wszystkie ideały pokolenia lat 80., Solidarności, koleżeństwa, lojalności, uczciwości. Tak, uczciwość, jaka obowiązywała, obowiązuje i stanowi nieopisaną wartość. Smutne. Zrobił to w dodatku – tak to przynajmniej wygląda – z niskich pobudek, zwykłej zazdrości, zawiści wobec Tuska, który zyskał popularność i uznanie we wszystkich europejskich stolicach oprócz Warszawy. Im bardziej popularność Tuska rosła, im swobodniej poruszał się na europejskich salonach, im lepiej i skuteczniej radził sobie z problemami, jakie dopadły Europę podczas trwania jego kadencji na stanowisku szefa Rady Europejskiej, tym zawiść Wolskiego rosła w siłę, pęczniała. Jak to możliwe, że on, który już wysiedział krzesło w Parlamencie Europejskim, pozostaje posłem, nie awansował na żaden wysoki urząd? Jak to możliwe, że jakiś Tusk go prześcignął, ma nie tylko więcej wiedzy, talentu dyplomatycznego i politycznego, wzbudza więcej sympatii, ma też wdzięk, jaki w uprawianiu polityki jest niezbędny, ale jest też talentem rzadkim i nie wszystkich polityków Pan Bóg nim obdarza? Można sobie wyobrazić, jaka nienawiść rosła w głowie Wolskiego. Jakie poczucie krzywdy w nim wzbierało. Nawet trochę się z tym obnosił ostatnio. Trzeba przyznać, że politycy PiS trafili w dziesiątkę, dostrzegli frustrację Wolskiego i postanowili ją wykorzystać przeciwko Tuskowi. Wolski – broń tajemna. Ich nienawiść jest równie mocna jak nienawiść Saryusz-Wolskiego, a to oznacza, że łatwo się porozumieli. I pompują jego próżność, opowiadając na lewo i prawo, że oto Saryusz-Wolski jest najwybitniejszym politykiem europejskim. A Saryusz-Wolski łyka to gładko, jak gęś kluchy. Wydaje się nawet, że puchnie z dumy. Gdyby tak było, gdyby rzeczywiście był wybitnym znawcą spraw, kuluarów i zakątków europejskich, to wiedziałby, że nie ma szans na to stanowisko. Mimo swej wiedzy, mimo uznania, jakim się cieszył jako poseł. Ale to nie ten rozmiar kapelusza, po prostu. Saryusz dał się użyć PiS w jego prywatnej wojence z Tuskiem. Chyba rozumie, skoro uważa się za eksperta od spraw europejskich, że to działania przeznaczone na potrzeby wewnętrzne, że w ten właśnie sposób PiS oraz Jarosław Kaczyński chcą Tuska upokorzyć, w swoim własnym rozumieniu, oczywiście. Dziwić może jedynie, że zgodził się zagrać tę rolę. Pewnie tak, choć właśnie zaprzeczył. Czy to posada ministra spraw zagranicznych, jeśli fotel szefa Rady odjedzie sprzed nosa? Nie wydaje się, żeby po takiej wolcie, jaką wykonał Saryusz-Wolski, w dodatku w tak złym stylu, z tymi unikami, chowaniem się przed dziennikarzami, brakiem odwagi cywilnej, by stanąć otwarcie, potwierdzić swą decyzję, na stanowisku szefa dyplomacji zachował on choć cień autorytetu. Europa przygląda się całej zabawie i swoje myśli. Wbrew pozorom w tym świecie takie wartości jak lojalność i uczciwość są cenione wysoko. Wolski powinien to wiedzieć, skoro tak się na Europie i na polityce zna. Zdrady nikt nie ceni, w żadnym świecie. Wolski nie jest młodziakiem i powinien to rozumieć. Jeśli PiS oczekuje, że , to też jest w błędzie. Wolski ma złamany kręgosłup, jak zdradził raz, gotów to zrobić po raz kolejny. Widziałam Wolskiego w Kijowie, był początek Majdanu, tysiące ludzi stało na placu, ale w powietrzu wisiało już nieszczęście. Saryusz przyjechał przyjrzeć się temu z bliska. Zapytałam, jaki mamy pomysł na rozwiązanie konfliktu, bo przecież jakiś plan powinniśmy mieć, skoro wspieramy Ukrainę w europejskich dążeniach. Bardzo się obruszył. Powiedział, że nie obchodzą go polskie plany, bo on reprezentuje Europę. Polska niech sobie planuje, co chce, i popiera, kogo chce. Bardzo mnie jego postawa zadziwiła, przecież sam Wolski podkreślał często, że Polska to Europa. Wizyta w Kijowie ani wtedy nie przyniosła efektu, ani później. Nie zabłysły jego talenty lidera, a to był czas próby dla europejskich polityków. Mam nadzieję, że dyskredytowanie Tuska, w czym udział bierze teraz również Saryusz-Wolski, w niczym nie zmieni poparcia dla kontynuowania przez niego misji szefa Rady Europejskiej. Bo taki jest interes Europy, dobrze pojmowany. Że teraz we wszystkich stolicach, poza Warszawą oczywiście, będzie rozbrzmiewać hasło „Tusku, musisz”.