Ujawnienie przez Onet i „Rzeczpospolita” tego, że lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski wystawiał swojej organizacji comiesięczne faktury w imieniu firmy MKM Studio należącej do niego i jego żony, zapoczątkowało największy jak dotąd kryzys w działalności KOD. Kryzys ma wciąż charakter przede wszystkim organizacyjny, ale z czasem może podcinać skrzydła całemu ruchowi społecznemu, który widzimy wokół KOD. Według pierwszych doniesień faktur było sześć, każda na kwotę 15 tys. 190 zł – co łącznie daje 91 tys. 143 zł. Potem skarbnik KOD Piotr Chabora ujawnił istnienie jeszcze dwóch – łącznie na kolejne 30 tysięcy zł. Wystawiane były za różne , które miała KOD-owi świadczyć firma MKM Studio, wątpliwości budzi jednak zarówno to, czy cześć z tych usług została w ogóle rzeczywiście wykonana, jak i to, czy wyceny części z nich nie zostały zawyżone. Kijowski przeprosił za to w oświadczeniu, jednak ogłosił, że nie rezygnuje. Dzisiaj KOD jest w trudnej sytuacji i konieczne jest podjęcie działań integracyjnych. Chciałbym, żebyśmy wszyscy w tych działaniach kierowali się hasłem: „Kod łączy, a nie dzieli” – napisał w oświadczeniu. Ale w KOD-zie zdecydowanie nie wszystkim odpowiadał ten ton i ten pomysł. Opozycja przeciw Kijowskiemu rośnie nie tylko we władzach, ale i w szeregach ruchu. Kryzys związany z ujawnieniem faktur doprowadził do wrzenia władze organizacji. Obudził także wcześniejsze, dotąd toczące się w cieniu KOD-owskie spory. Mimo to Mateusz Kijowski nadal nie chce rezygnować z funkcji, przeciwnie – zamierza potwierdzić swoje przywództwo w wewnątrz-organizacyjnych wyborach. Tymczasem kłopoty KOD-u narastają. Mateusz Kijowski został we wtorek oficjalnie wezwany do ustąpienia przez zarząd KOD. Z zarządu odszedł też wtedy (zrezygnował sam) Piotr Chabora, skarbnik organizacji, który autoryzował faktury dla firmy MKM Studio. Dokooptowano natomiast Krzysztofa Łozińskiego – pomysłodawcę KOD-u, który jesienią 2015 roku wyłożył tę ideę w tekście opublikowanym na łamach internetowego Studia Opinii. Kijowskiemu proponowano natychmiastową rezygnację i wybór innej osoby, która mogłaby skonsolidować organizację – tu dość naturalna wydawała się kandydatura Łozińskiego. Kijowski odmówił. A chwilę po spotkaniu zarządu opublikował na swoim Facebooku wpis o treści : „Wilki nie przejmują się tym, co myślą o nich barany”. Od tego momentu można mówić o sytuacji, w której w KOD kształtuje się coś w rodzaju dwuwładzy. Zarząd wyraził wotum nieufności wobec lidera, z kolei lider postanowił się tym nie przejmować. Ten kryzys okazał się zarazem katalizatorem sporów, które toczyły się w KOD od dawna, jednak z dala od mediów. Tuż po ujawnieniu sprawy faktur uaktywnił się na przykład były działacz KOD Jacek Parol, który na Facebooku dowodził, że to on wraz z grupą wolontariuszy. Parol zarzucił też Kijowskiemu, że za pieniądze z pierwszej zbiórki na rzecz organizacji miał kupić sobie „wypasionego” iPhone’a „za 4 tys. zł” i laptopa za podobną kwotę. Zaczęło się pranie brudów – w dodatku wcale nie zawsze poparte dowodami. Zaczęły się trudne pytania – „Fakt” poinformował na przykład w czwartek, że Kijowski nadal ma kłopoty ze spłacaniem swych słynnych alimentów. I że nadal nie zwrócił organizacji pieniędzy z dwóch ostatnich faktur – które ponoć zostały błędnie wystawione i w wypadku których Kijowski deklarował zwrot przelanych kwot (chodzi o 30 tysięcy zł). W dzisiejszych KOD-owskich sporach częste są głosy w rodzaju „a nie mówiłem?”, „a ostrzegałem” – odnoszące się do wcześniejszych, nieznanych dotąd publicznie, wewnątrzorganizacyjnych sporów dotyczących Kijowskiego i przywództwa w KOD. Było ich wyraźnie więcej niż mogło się to wydawać z zewnątrz, wybuchały po każdym kolejnym kryzysie wizerunkowych związanym z osobą Kijowskiego – od ujawnienia sprawy niespłaconych alimentów poczynając. W tej chwili w KOD – rozumianym wciąż jako organizacja – widzimy trzy postacie, które mogą ubiegać się o przywództwo. Jest więc sam Mateusz Kijowski, który nie rezygnuje z funkcji i startuje w wyborach. Jest Krzysztof Łoziński, wezwany przez zarząd na pomoc pomysłodawca KOD-u, człowiek, który może być naturalnym autorytetem dla członków i sympatyków ruchu. Sam o kandydowaniu chyba nie marzy, ale jest o to proszony przez część członków zarządu KOD – jak dotąd nie odmówił w jednoznaczny sposób. Jest wreszcie Radomir Szumełda, kiedyś działacz pomorskiej PO, obecnie szef KOD-u na Pomorzu i członek zarządu organizacji na poziomie ogólnopolskim, zarazem nieformalny przywódca wewnątrzorganizacyjnej opozycji. Zdeklarowani zwolennicy Kijowskiego to właśnie jego oskarżają o powiadomienie mediów o fakturach dla firmy MKM Studio. Rozłam we władzach i fakt, że do przywództwa może aspirować trzech kandydatów, których szans nie sposób w tej chwili oszacować, nie polepsza sytuacji organizacyjnej KOD-u O wiele bardziej niebezpieczny niż sam kryzys organizacyjny może być jednak dla KOD-u (rozumianego już nie jako organizacja sensu stricte, tylko ważna opozycyjna siła społeczna), podział rysujący się w tej chwili wśród członków i sympatyków Komitetu. Zarówno sama postać Mateusza Kijowskiego, jak i ocena sprawy faktur dzielą w tej chwili środowisko KOD. Część KOD-owców przyjmuje postawę zawierającą się w zawołaniu (widocznym np. w mediach społecznościowych) „murem za Matim”. Ta postawa zawiera w sobie albo wręcz akceptację wobec procederu z fakturami, albo założenie, że w obliczu nadrzędnego celu należy tu schować niesmak do kieszeni. Jak się okazuje, tych KOD-owców nie jest wcale mało. Agencja Maison&Partners przeprowadziła za pomocą panelu Ariadna badanie, z którego wynika, że rzeczywiście istnieje pewien odsetek Polaków, który pozytywnie ocenia fakt, że KOD opłacał usługi firmy Kijowskiego. Według badania to 9 proc respondentów. Gdyby wprost przełożyć to na ogół osób deklarujących się jako sympatycy KOD-u, wyszłoby nam, że ten nieco ryzykowny pogląd może prezentować nawet ok.