ozmowy z inwestorami, zapowiedzi nowych inwestycji, wywiad w CNN. Minister Rozwoju Mateusz Morawiecki stara się jak najlepiej reprezentować Polskę w trakcie szczytu Światowego Forum Ekonomicznego. Na razie najgłośniej jest jednak o jego fotografii z George’em Clooneyem.
Pierwszy konkret pojawił się kilkadziesiąt minut temu. Szwajcarski koncern ABB utworzy zaawansowane Centrum Usług Wspólnych w Krakowie. Pracę docelowo znajdzie tam dwa tysiące osób. Jak informuje resort rozwoju, pojechał do Davos m.in. w celu prowadzenia rozmów biznesowych i odbywania spotkań inwestorskich z zagranicznymi firmami. – Miałem kilka rozmów niezwykle obiecujących z przedstawicielami różnych sektorów, w tym z firmami z sektora finansowego oraz rozmowy na szczeblu polityczno-gospodarczym m.in. z głównym ekonomistą agencji ratingowej S&P. Takie rozmowy bardziej przekładają się na rzeczywistość, niż jeszcze rok temu mi się wydawało – podkreślił cytowany przez stronę ministerstwa i dodał: – Możemy się spodziewać w tym roku kolejnych ruchów ze strony inwestorów.
Udzielił także wywiadu dla CNN, w którym zapowiedział, że będzie kroczyła w Europie drogą « środkową ». – Odetniemy się od skrajności. Stany Zjednoczone Europy to wizja utopijnych polityków, nie pójdziemy w tą stronę. To kompletna utopia. Ale inna skrajność to podział , powrót do protekcjonizmu i nacjonalizmu w państwach. Chcemy zachować jedność i « społeczności atlantyckiej », więc myślę, że będziemy najlepszym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w następnych dekadach – mówił.
Furorę wywołała jednak przede wszystkim fotografia Morawieckiego z Clooneyem. W wykonaniu wspólnej fotki nie przeszkodziły nawet lewicowe poglądy aktora. Zdjęcie na Twitterze umieścił profil ministerstwa z podpisem „Good night and good luck”. To odniesienie do filmu Clooneya o wojnie z dziennikarzami senatora Josepha McCarthy’ego, który w latach 50. straszył Amerykanów komunizmem, stosował ostre metody śledcze i stworzył komisję śledczą w senackim komitecie ds. działalności rządu, która miała za cel sprawdzanie lojalności pracowników sektora publicznego.
Jednak jak zauważył , to właśnie w tamtych czasach – nazywanych makkartyzmem – to zdanie nabrało nowego znaczenia. Jeśli mówią tak do siebie dziennikarze, oznacza to, że w danym kraju muszą unikać… cenzury.