Home Polish — mix Drugi list do Ministra Antoniego Macierewicza

Drugi list do Ministra Antoniego Macierewicza

311
0
SHARE

Damian Maliszewski, blog w naTemat.pl.
Antoni Macierewicz/Damian Maliszewski • Wikimedia Commons/Archiwum prywatne Damian Maliszewski Damian Maliszewski 18 kwietnia 2017 P anie Antoni, drogi Ministrze Obrony,
od wysłania mojego pierwszego listu do Pana minęły trzy tygodnie. Za tydzień będzie miesięcznica. Mógłbym oczywiście zaczekać na Pańską odpowiedź, ale już nie mogę.
Myślę o Panu bardzo często. Zwykle przed snem.
Nie wiem, czy ma to jakikolwiek związek z myśleniem, ale zaczęły nawiedzać mnie koszmary. W nich przewija się bez przerwy ten sam wątek. Bardzo dziwny i zaskakujący.
Śni mi się, że nie jest już Pan ministrem.
Niestety, wiele moich wizji sennych się sprawdziło, dlatego darząc Pana wyjątkowymi emocjami, postanowiłem przyspieszyć naszą korespondencję.
W moim poprzednim liście, który pewnie uważnie Pan przeczytał, pisałem o babci wierzącej w zamach, eksperymentalnym tupolewie z Czech, wojnie z Rosją i mojej ofercie bycia Pańskim asystentem, gdyż tak, jak inni asystenci, kompetencji żadnych nie posiadam. Kandydatem byłem idealnym.
Jak Pan widzi zdjąłem dla Pana moje niezbyt męskie czerwone okulary. Bez nich z kolei ja nic nie widzę, ale trudno. W tej sytuacji może to i lepiej.
Ogoliłem się na łyso, żeby dyskretnie wtopić się w pańskie tło, jak cień, jak Mariusz domofon wtapia się w ucho prezesa.
Do internetu wyciekło niestety nasze wspólne zdjęcie, fotomontaż taki. Ludzie, jak to ludzie, zaczęli plotkować, że przy Panu wyglądam w tych czerwonych oprawkach i fryzurze stylizowanej na hitlerjugend, jak laluś. Ci bardziej patriotyczni byli łaskawsi i mówili tylko, że pedał. Antoni Macierewicz / Damian Maliszewski • Wikimedia Commons / Archiwum Damian Maliszewski
Dlatego chciałem jak prawdziwy żołnierz z krwi i kości, jak Polak patriota, narodowiec, który nie rzuca choćby cienia podejrzeń, pokazać Panu, że mi zależy, że mogę. Pan łysy, ja łysy, tylko czy w MON można nosić kolczyki?
Nawet schudłem, żeby wyglądać młodziej. Co najmniej tak młodo jak Edmund. Nic nie jadłem i piłem tylko sok z kiszonej kapusty.
Niestety podrażniłem sobie jelita.
Wszystko po to, by zostać asystentem idealnym.
Sprawy jednak potoczyły się zupełnie inaczej. Życie pisze własne scenariusze. To całe zamieszanie z Bartkiem, moja analiza wyników Pańskiego śledztwa, obejrzany film, wizje senne, które mnie nawiedzają i lustro, wywróciły wszystko do góry nogami.
Gdy ogoliłem głowę, stało się coś niespodziewanego. Spojrzałem w lustro i przypomniało mi się ile mam lat. Na śmierć zapomniałem. Przysięgam. Nagle moim oczom ukazały się odrosty. Cała głowa siwa. Spojrzałem na Pana, na siebie, znowu na Pana, na siebie i zauważyłem nawet pewne podobieństwo.
Dopiero wtedy dotarło do mnie, że jestem przecież stary, za stary na bycie Pańskim asystentem. Nie kwalifikuję się.
Z takim wyglądem i po trzydziestce mogę być już tylko ministrem, a skoro miałoby się zwolnić stanowisko…
Gdyby się naprawdę postarać, Edmund mógłby być moim synem. Kiedy się rodził, ja w wieku 12 lat miałem pierwszy orgazm. Potem już regularnie, ale proszę zachować tę informację tylko dla siebie. Bóg jeden wie, jaką nową ustawę wymyślą obrońcy życia z Ordo Iuris.
Niechciałbym żeby mnie wsadzili za mordowanie plemników, a nie wiem, czy taki plemnik liczy się jako jedno życie, czy pół życia. No bo żyje, rusza się, merda tym ogonkiem, jak yorkshire terier mojej cioci.
Za stary na asystenta, łysy i zawiedziony, że za stary, obejrzałem Pański film. Ten o samolocie.
Proszę Pana, nawet Pan nie wie, jak wielkich rzeczy Pan dokonał. Prawda jest już bardzo blisko.
Z tych emocji przyznałem babci rację, że i trotyl i sztuczna mgła, nawet fale elektromagnetyczne, a teraz jeszcze na dokładkę prawdopodobnie bomba termobaryczna. Czymkolwiek jest, bo ani ja, ani babcia nie do końca się orientujemy, nazwa brzmi przekonująco. Słowo prawdopodobnie, jak zwykle wszystko uwiarygodniło.
A Pan, jak wieszcz, poeta polskiej armii, nasz polski Sherlock Holmes, po mistrzowsku to rozegrał i perfekcyjnie rozpracował. Ja na Pana miejscu wypiąłbym Bartkowi ten medal z klapy i wpiąłbym go sobie.
Eksperymentu z czeskim tupolewem i rosyjską pancerną brzozą już nie trzeba robić. No, a wojna z Rosją. Ech, gdyby Pan wiedział co ja w tych wizjach sennych zobaczyłem.
Zdarzają się też objawienia, wizje nieprzeciętne, ale boję się o nich mówić. Nie chcę mieć żadnych nieprzyjemności. Wie Pan jak to jest z wizjami, ale jeśli mi Pan zagwarantuje, że sprawa nie wypłynie i o moich objawieniach żadna ekspertka od objawień w Sejmie nie będzie debatowała, to Panu powiem co widziałem. Musi Pan mi obiecać dyskrecję. Wolałbym zachować anonimowość. Wszystko się Panu wtedy w głowie poukłada. Zapewniam.
Proszę Pana, z dużym prawdopodobieństwem, a na prawdopodobieństwie się Pan zna lepiej niż ja, wiem co się stało.
Jest Pan niestety, albo i stety jedyną osobą, która może wziąć pod uwagę to co chcę wyjawić. Cała reszta tych rozlazłych kalesonów tkwi mentalnie w średniowieczu i o najnowszych technologiach wiedzą tyle, co ta znana krzykliwa profesorka o profesurze.
To nie Rosjanie Panie Antoni. Jeśli moje wizje były prawdziwe, za wszystkim stoją takie siły, o jakich Pan nawet nie słyszał. Takie, o jakich bałby się Pan pomyśleć.
Według mnie wybuchu dokonali obcy.
Skąd wiem? Ja nie takie rzeczy wiem. Miałem tak silne objawienie, że bez tego soku z kiszonej kapusty biegunki z nerwów dostałem.
Wizytują naszą planetę regularnie w dużych jajach, które wiszą nad ziemią. Sami wyglądają, jak wielkie, czarne mątwy. Niestety wszystko widziałem za mgłą, którą wyprodukowali. Czułem silne wibracje. To były te fale elektromagnetyczne.
Ludzie postanowili ich wysadzić trotylem, profilaktycznie, bo nie wiedzieli jakie obcy mają wobec ludzi zamiary. A jak się obcego nie zna, wygląda trochę inaczej, to lepiej go wysadzić.
No i tu zbliżamy się do meritum, bo wybuchy były dwa. Ha!
Ludzie chcieli potraktować ich trotylem wystrzelonym z procy, a obcy wypuścili ładunek termobaryczny, żeby ten trotyl przechwycić. Pech chciał, że akurat w tym czasie przelatywał samolot. I oto mamy rozwiązanie całej zagadki. Układa się w logiczną całość? Musi.
Wiadomo, że gdybym powiedział o tym temu piłkarzykowi z Brukseli, co to wygrał ostatnio jakiś ważny mecz 27: 1, czy nawet temu Casanovie z Madery, to by mnie wyśmiali, ale Pan jest inny. Czuję, że potraktuje Pan to co mówię zupełnie poważnie.
Zwykli obywatele rosyjscy od samego początku nie mieli z tym nic wspólnego.
Nie warto wypowiadać wojny. Szkoda ludzi. Ta sprawa to splot nieszczęśliwych okoliczności.
Nie wiem kto się w tamte okolice na siłę pchał z jakimkolwiek samolotem, ale nie był rozsądny. Ja tę obcą mgłę w mojej wizji już z daleka widziałem.
Oczywiście, jeżeli chce Pan komuś wypowiedzieć wojnę, mogę podać namiary. Niestety stacjonują daleko.

Continue reading...