Start-upy, ze start-upami, dla start-upów… Są wszędzie – w urzędniczym żargonie, w dialogach młodego biznesu i w strategiach korporacji. Słusznie – przecież musimy gonić liderów innowacyjności. Czy jednak biegniemy prostą drogą do celu?
Od ponad roku działa skierowany do polskich start-upów rządowy program Start in Poland o budżecie blisko 3 mld zł. W skali Unii środki z programu « Horyzont 2020 » sięgnęły 77 mld euro (do rozdysponowania pozostało jeszcze 30 mld).
Przedsięwzięcia te mają trochę inne cele i adresatów, ale co najmniej dwie wspólne cechy: proinnowacyjność i ogromne środki do dyspozycji! A przecież to jedynie środki publiczne…
Czytaj też:
Inwestycje w młode, innowacyjne i skalowalne firmy są ogromne. Pytanie: jak te pieniądze dobrze wykorzystywać? Polska ma ambicje stworzenia ekosystemu skutecznie wspierającego innowacje (no i « podsystemu » dla start-upów – z takim samym zadaniem). Inni zabrali się do tego o wiele wcześniej niż my.
Kiedy wspomina się start-upy i innowacje, nierzadko pojawia się Dolina Krzemowa, ekosystem powstały we współpracy z amerykańską armią – od lat pełen prywatnych inwestorów, funduszy i korporacji, które chętnie wykupują dobrze rokujące biznesy. Synonim sukcesu. Podobnym efektem może się pochwalić izraelska Dolina Krzemowa ze stolicą w Beer Szewie.
– Izraelski system rozwoju innowacji, kształtowany od przełomu lat 80. i 90., oparto na trzech filarach – wskazuje, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. – Po pierwsze, o czym się rzadko mówi: dzięki rozmaitym zachętom z zagranicy, w tym z Doliny Krzemowej, do tego państwa stopniowo przyjechało wielu doświadczonych menedżerów – specjalistów w działaniu nowoczesnych firm technologicznych i funduszy venture capital. Po drugie: w finansowaniu szkół wyższych administracja przesunęła środki finansowe z « czystej dydaktyki » na zastosowania dla biznesu. Powstało też kilkaset centrów badawczo-rozwojowych. Były to na ogół – nęcone preferencyjnymi warunkami – inwestycje dużych koncernów.