Sprawa b. wiceministra finansów jest tak dęta, że gdyby nie chodziło o konkretnego, uczciwego człowieka, to by się można było pośmiać; ona jest grubymi nićmi szyta, ma ratować politycznie PiS po sondażowym spadku – ocenił w czwartek wiceszef PO Tomasz Siemoniak.
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku przedstawiła w czwartek Jackowi K., byłemu wiceministrowi finansów w rządzie PO, dwa zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla innych osób w łącznej kwocie ponad 21 miliardów złotych. Jacek K. nie przyznał się do popełnienia zarzuconych mu czynów.
« Cała ta sprawa jest tak dęta, że gdyby nie chodziło o konkretnego, uczciwego człowieka, to by się można było pośmiać. W ciągu jednego dnia z kogoś, kto wiele lat pracował dla Polski i słynął z takiej uczciwości, pryncypialności, zrobiono Jacka K., nie wolno mówić jak ma na nazwisko, mówi się o kwocie 21 mld zł, a w ogóle go nie aresztowano. Wszystko zrobiono po to, by stworzyć taki spektakl telewizyjny przed świętami » – powiedział Siemoniak w czwartek w TVN24.
« Myślę, że jest to zła, PiS-owska metoda, grubość tej nici, którą szyje się tę sprawę, to jest lina okrętowa » – ocenił polityk Platformy Obywatelskiej. « Gdy mowa o niedopełnieniu obowiązków, to jest taka kategoria, że nie wiem, będziemy ścigać wicepremiera Piotra Glińskiego za pół mld zł za obrazy, które gdzieś wyparowało, czy też za Polską Fundację Narodową. O niedopełnienie obowiązków można dziś posądzić każdego » – dodał wiceszef PO.
Według niego sprawę Jacka K. przeprowadzono tylko po to, by « były paski w telewizorach i by było napisane wiceminister w rządzie PO-PSL ». Zdaniem Siemoniaka jest to potrzebne « bo PiS ma problemy sondażowe i związane z nagrodami dla ministrów ». Jak dodał, sprawa ma « ratować PiS politycznie po sondażowym spadku ».
Na uwagę, że minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro mówił, że nie wyklucza, że na Jacka K. były wywierane naciski polityczne, by wycofywał się z decyzji wskazujących na to, że chciał właściwe zareagować na patologię wyprowadzania pieniędzy, Siemoniak ocenił, że takie twierdzenie « jest niepoważne ».
Jacek K. został wczesnym popołudniem dowieziony do prokuratury w Białymstoku, gdzie usłyszał dwa zarzuty – jak podano w wydanym po zakończeniu przesłuchania komunikacie – « niedopełnienia obowiązków służbowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla innych osób, w łącznej kwocie ponad 21 mld zł ».
Obejmują one okres od 2008 do 2015 roku, zaś związane są z rejestrowaniem automatów do gry o niskich wygranych, tzw. jednorękich bandytów. « Maszyny te w rzeczywistości pozwalały na grę o wysokie stawki, mimo że – zgodnie z prawem dopuszczalne były jednorazowe wygrane o wartości kilkudziesięciu złotych. Straty z tego tytułu ponosił Skarb Państwa – użytkownicy automatów odprowadzali miesięczny ryczałt w kwotach od 80 do 180 euro, podczas gdy winni byli płacić podatek w wysokości 45 proc. przychodów » – podała prokuratura.
Prokurator uznał, biorąc pod uwagę upływ czasu oraz zgromadzony w sprawie, obszerny materiał dowodowy, że nie ma potrzeby wnioskowania o areszt tymczasowy podejrzanego. Zastosował wobec niego m.in. 500 tys. zł poręczenia majątkowego oraz nakaz powstrzymania się od działalności związanej z udzielaniem porad i konsultacji w zakresie urządzania i prowadzenia gier hazardowych oraz zakładów wzajemnych.
Prokuratura podała, że z ustaleń śledztwa wynika, iż Jacek K., pełniąc funkcję wiceministra finansów i szefa Służby Celnej « ignorował » pojawiające się informacje o nierzetelności badań technicznych wymaganych przy rejestracji automatów do gry. « Nie zlecił podległym mu urzędnikom kontroli prawidłowości tych badań, co prowadziło do legalizacji automatów, które nie powinny zostać zarejestrowane, wstrzymał też badania automatów wytypowanych do kontroli » – wynika z komunikatu.