Amerykańscy nafciarze coraz bardziej zaczynają rywalizować w Europie z dostawcami ropy naftowej z Rosji i państw arabskich. To okazja także dla polskich rafinerii, tradycyjnie mocno zależnych od rosyjskiego surowca.
„Stany Zjednoczone stają się niekwestionowanym liderem światowej branży ropy naftowej i gazu” – ocenił na początku roku Fatih Birol, dyrektor wykonawczy Międzynarodowej Agencji Energii (MAE). Według prognoz Agencji w tym roku Amerykanie będą wydobywać 10,4 mln baryłek ropy naftowej dziennie i pobiją dotychczasowy rekord z 1970 r. Wtedy z amerykańskich złóż płynęło 9,6 mln baryłek ropy dziennie.
Na szczyty naftowo-gazowej potęgi Amerykanie wrócili dzięki innowacyjnym technologiom eksploatacji złóż w łupkach, które wprowadzono na szeroką skalę w połowie zeszłej dekady. Najpierw ze złóż w amerykańskich łupkach wydobywano głównie gaz i dzięki temu od 2009 r. USA stały się największym producentem gazu na świecie, odbierając ten tytuł Rosji.
W tej dekadzie amerykańscy nafciarze z powodzeniem zaadaptowali technologie eksploatacji gazu z łupków do wydobywania z takich złóż ropy naftowej. Dzięki temu, jeśli sprawdzą się prognozy MAE, już w tym roku USA prześcigną w wydobyciu ropy Arabię Saudyjską, a jeśli przekroczą te prognozy, to zdystansują również Rosję. Po zniesieniu embarga
W rozkręceniu interesu Amerykanom pomogła konkurencja. Pod koniec 2016 r. Rosja zawarła bezprecedensowy pakt z organizacją eksporterów ropy naftowej OPEC, której nieformalnym liderem jest Arabia Saudyjska, w sprawie cięć wydobycia surowca. W ten sposób Moskwa i państwa OPEC chciały podbić ceny ropy naftowej. Udało im się. Jednak podwyżka cen surowca na światowych giełdach zachęciła także nafciarzy w USA do zwiększenia wydobycia ropy ze złóż w łupkach. Teraz zaś mogą dla niej szukać zbytu również za granicą, bo w ostatnich dniach 2015 r. Kongres USA zniósł zakaz eksportu amerykańskiej ropy naftowej, który obowiązywał przez 40 lat.
W dwa lata po zniesieniu tego embarga Amerykanie coraz częściej wysyłają tankowce swojej ropy do Europy.