Home Polish — mix "Witamy na Filipinach, prowincji Chin"

"Witamy na Filipinach, prowincji Chin"

224
0
SHARE

Pomimo zmiany politycznej optyki przez administrację prezydenta Rodrigo Duterte wobec Pekinu Filipiny wciąż nie doczekały się realizacji kontraktów podpisanych z Chinami w 2016 roku.
Manila oraz Pekin od kilku lat znajdują się na wojennej ścieżce. W 2013 roku rząd poprzedniego prezydenta Filipin, Benigno Aquino III, wytoczył Chinom proces przed Międzynarodowym Stałym Trybunałem ds. Morza w Hadze, broniąc się przed coraz większymi terytorialnymi roszczeniami na Morzu Południowochińskim. Skomplikowana sprawa dotycząca spornych skrawków terenu należących do wysp Spratly została w całości wygrana przez Filipiny. Międzynarodowa społeczność wsparła werdykt, nawołując Chiny do wycofania się z działań mających na celu przywłaszczanie sobie wysp rodzących spory nie tylko z Filipinami, ale i pozostałymi krajami regionu (Wietnam, Malezja, Brunei, Tajwan oraz Indonezja). Werdykt ogłoszony 12 lipca 2016 roku trafił w ręce Rodrigo Duterte, nowego prezydenta w manilskim pałacu Malacanang. Szybko okazało się, że wygrana prestiżowej sprawy jest kłopotem dla bezkompromisowego polityka chcącego zbliżyć swój kraj z Chinami.
Duterte przez pierwsze miesiące urzędowania szokował niewybrednymi komentarzami pod adresem najważniejszych polityków i organizacji świata. Obraził Baracka Obamę, papieża Franciszka, zasłynął także z brutalnej akcji policji wymierzonej w handlarzy narkotyków. Według informacji organizacji broniących praw człowieka w ciągu dwóch pierwszych lat rządów Duterte policja miała zabić ponad 20 tys. osób. Wśród nich było wielu przypadkowych obywateli, którzy zginęli od policyjnych kul.
Równolegle z wymierzaniem sprawiedliwości rodem z hollywoodzkich westernów Duterte szokował świat, szukając drogi porozumienia z Chinami. Werdykt trybunału z Hagi w tej sytuacji ciążył, ponieważ Filipiny nowej ery chciały z Pekinem współpracy, a nie wojny. Jeżeli ceną za kontrakty handlowe miały być sporne wyspy na Morzu Południowochińskim, Duterte otwarcie przyznawał, że będzie w stanie odstąpić od dotychczasowej polityki.
Polityczna uległość nie przyniosła jednak spodziewanych rezultatów. Dwa lata po werdykcie amerykański Bloomberg przypomniał, iż z kontraktów podpisanych z Chinami podczas pierwszej wizyty prezydenta Duterte do Pekinu w październiku 2016 rok Filipiny nie otrzymały na razie niczego. Choć umowy opiewały na 24 mld dolarów – chodzi dokładnie o 27 kontraktów, na które składały się obietnice pożyczek na 9 mld dolarów oraz inwestycje w filipińską kolej, porty, energetykę oraz przemysł wydobywczy na kolejne 15 mld dolarów – Chiny przez dwa lata zrealizowały z nich jedynie jeden kontrakt na 73 mln dolarów. Inwestycja dotyczyła wsparcia przez Chińczyków projektu nawadniającego tereny na północy od Manili. W drugiej połowie lipca br. rozpoczęto realizację drugiej chińskiej inwestycji na podobnym poziomie (75 mln dolarów), tym razem chodzi o budowę dwóch mostów w stolicy Filipin.
Wobec tak wolnego tempa rozwoju biznesowych obietnic ze strony chińskiej powstaje pytanie o realny koszt politycznego zwrotu, na który zdecydował się Rodrigo Duterte. Po objęciu najwyższego stanowiska kraju wyprowadził Manilę z trwającego dekady strategicznego partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi, kwestionując amerykańskie wsparcie w zakresie obronności. Duterte zapewnił Chinom kontrakty na dostawy uzbrojenia, nie wahał się także w kwestii przyjęcia karabinów oraz wojskowych ciężarówek od Rosji – przed rokiem osobiście odbierał transport w porcie w Manili na pokładzie rosyjskiego niszczyciela « Admirał Pantelejew » w asyście Siergieja Szojgu, szefa rosyjskiego MON-u. Kilka tygodni wcześniej amerykańscy żołnierze wsparli wojska Duterte podczas walk z partyzantami tzw. Państwa Islamskiego podczas walk w muzułmańskiej części wyspy Mindanao na południu kraju.
Podczas kwietniowego szczytu ekonomicznego w chińskim Boao prezydent Duterte uzyskał od Pekinu zapewnienia o inwestycjach, które stworzą blisko 11 tys. miejsc pracy na Filipinach. Prasa podkreślała wagę kolejnej transzy chińskiego kapitału (umowy opiewały na 9,5 mld dolarów), od tych podpisywanych podczas poprzednich przywódców Filipin nie oczekiwano już niczego, ponieważ były naznaczone korupcją. Chiny z kolei informowały o tym, że mają zaufanie do filipińskiej gospodarki i wierzą, iż uda się jej utrzymać tempo wzrostu na poziomie 6,7 proc. przez najbliższe pięć lat.
Największym inwestorem miał zostać Shangai GeoHarbour Group wchodzący z blisko 3,5 mld dolarów do branży deweloperskiej oraz z projektami reklamacji terenu. Wśród pozostałych chińskich spółek zainteresowanych filipińskim rynkiem były m.in.: Jovo Group, operator terminala na gaz LNG, Zhongfa Group ukierunkowane na obiekty turystyczne i parki technologiczne, Haocheng Group zajmujące się projektami infrastrukturalnymi oraz zaopatrzeniem w energię termalną, czy China National Heavy Machinery Corp., chcące otworzyć strefę przemysłowo-technologiczną.
Miesiąc wcześniej, podczas marcowej wizyty w Pekinie, szef filipińskiego MSZ, Alan Peter Cayetano, wychwalał “złoty wiek” w relacjach z Chinami, który wreszcie ma szansę przynieść odpowiednie korzyści obu krajom. Mechanizmem zapewniającym taki dynamiczny rozwój miała być umowa JDA (joint development agreement) na wspólne wydobycie ropy i gazu w odpowiedniej dla obu państw strefie. Oznaczało to pójście ze strony Manili na wszelkie ustępstwa pod względem wcześniejszych roszczeń terytorialnych Pekinu. W rzeczywistości jednak chińskie inwestycje pozostawały na papierze i z obiecanych miliardów w pierwszym roku prezydentury Duterte na Filipiny trafiło jedynie 27 mln. W tym samym czasie inwestycje Japonii wyniosły 490 mln dolarów.
Analitycy zwracają uwagę, że otwieranie się na chińskie inwestycje jest jedynym słusznym krokiem w Azji, w której główną inicjatywą gospodarczą jest chiński Nowy Jedwabny Szlak, a Pekin rozdaje karty w polityce oraz biznesie. Jednak stawianie na wyłącznie jednego partnera, którego decyzje są w dużej mierze uzależnione od geopolityki, może okazać się problematyczne.
Wstrzymywanie inwestycji jest dla Chin narzędziem wywierania politycznej presji, by uzyskiwać dla siebie jeszcze więcej w razie jakichkolwiek zmian. W filipińskiej rzeczywistości przekłada się to na szereg ekonomicznych rozczarowań. Bloomberg wylicza dotychczasowe inicjatywy, których nie udało się rozpocząć pomimo chińskich obietnic dofinansowania. Należą do nich między innymi elektrownia wodna na Mindanao, którą chiński koncern Power China miał wesprzeć miliardem dolarów, czy stalownia należąca do filipińskiego producenta niklu Global Ferronickel, który został jedynie z obietnicą bez pokrycia pomimo kontraktu na 700 mln dolarów i chińskiego partnera w postaci Baiyin Nonferrous Group.

Continue reading...