Miliony Polaków przed telewizorami śledzą finał Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej. Nic dziwnego, w końcu nasi doszli tam przebojem i horrorem, gdzie mierzą się z nie mniej potężną Brazylią.
Redakcja naTemat 30 września 2018 M iliony Polaków przed telewizorami śledzą finał Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej. Nic dziwnego, w końcu nasi doszli tam przebojem i horrorem, gdzie mierzą się z nie mniej potężną Brazylią.
I choć kibicujemy wszyscy równie mocno, być może nawet nie wszyscy zdają sobie sprawę, że Polacy… bronią tego tytułu! Podczas ostatnich mistrzostw cztery lata temu, który były rozgrywane w Polsce, to my zostaliśmy mistrzami świat. Wtedy w finale także mierzyliśmy się z Brazylijczykami, dla których to okazja do rewanżu. Nerwowy pierwszy set
Spotkanie prowadzi 51-letni sędzia z Włoch, który tym finałem kończy swoją sędziowską karierę. Asystuje mu kolega po fachu z Argentyny. Zarówno z Włochami i Argentyńczykami zmierzyliśmy się na wcześniejszym etapie turnieju.
Mecz zaczął się nerwowo od zepsutych zagrywek jednej i drugiej drużyny. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z wagi meczu, walka była o każdy punkt, a pierwszy challenge został wzięty przez polską drużynę już przy stanie 2:2 po potężnym ataku Bartosz Kurka.
Niestety o parę centymetrów się mylił. Na szczęście chwilę potem znów Kurek doprowadził do remisu. Jego nazwisko było odmieniane przez wszystkie przypadki. Słuchając komentatorów można było odnieść wrażenie, że na początku meczu w polskiej drużynie grał tylko Kurek. Tylko w pierwszym secie zdobył 9 punktów dla Polaków. Come back Bartosza Kurka
To dla polskiego atakującego ważna impreza, bo miał wiele do udowodnienia nie tylko sobie, ale i wszystkim dookoła. Cztery lata temu Stephane Antiga nie powołał go do kadry. W tym roku także został wzięty trochę w ramach dzikiej karty. I dzięki Bogu. Kurek okazał się jednym z filarów naszej drużyny, odrodził się zwłaszcza w drugiej części tych Mistrzostw i po prostu wygrywał nam mecze.
Na trybunach podczas całych mistrzostw co jakiś czas przewijali się kibice w koszulkach z napisem „konstytucja”. Apogeum, z którego na pewno nie był zachwycony prezes TVP Jacek Kurski, osiągnięto podczas półfinału z USA. Wtedy to tajemniczy kibic trollował operatora. Za każdym razem, gdy pokazywano sędziego, ten dyskretnie wysuwał rękę z kartką „konstytucja”. Nie sposób było tego nie zauważyć. Podczas finału dało się go zobaczyć w podobnym miejscu, ale siedział kawałek dalej i już z żartu nic nie wyszło. Szybkie 2:0 dla Polski
Pierwszy set to pokaz świetnej gry Polaków. Szybko wyszliśmy na prowadzenie i do samego końca Brazylijczycy nas gonili. Niestety… skutecznie. W pewnym momencie po diabelsko mocnych zagrywkach doszli do stanu 22:22. Potem czekała nas walka punkt za punkt, która – także po paru błędach w zagrywce obu drużyn – skończyła się 28:26 dla Polaków. Ostatni punkt zdobył – któż by inny – Bartosz Kurek na podwójnym bloku z Piotrem Nowakowskim.
Drugi set to w dużej mierze kopia pierwszego. Doskonała gra Polaków, kilkupunktowa ucieczka i pogoń Brazylijczyków. Tu także nie zawodził Kurek, a zachwyty komentatorów były tak duże, że jeszcze przed zakończeniem meczu « przyznali mu » tytuł najlepszego atakującego mistrzostw, a być może i MVP całego turnieju. Przy stanie 19:16 zaserwował popisową bombę i dał nam czteropunktową przewagę. Reakcja trenera Brazylii mogła być tylko jedna: szybki czas i próba ratunku. Bartosz Kurek był dziś nie do zatrzymania. • Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Na nic to się zdało. To, co wyprawiał Kurek, było totalnym kosmosem. Atakował z każdej nawet źle wystawionej piłki, której w teorii nie dało się ściąć. On tymczasem wbijał… gwoździa. Brazylia szybko brała kolejny czas, ale bez skutku.
W drugim secie jeszcze pewniej radził sobie Michał Kubiak, który dołożył kilka punktów. Dobrą zmianą okazał się młodziutki Kochanowski, który po jednym ataku w osłupienie wprawił… kapitana polskiej kadry. Trochę niewidoczny był Artur Szalpuk, ale gdy już atakował, to zazwyczaj skutecznie.
To wszystko sprawiło, że Brazylia nie zbliżyła się na niebezpieczną dla nas odległość. Set zakończył się 25:20. Tekst jest aktualizowany.