Home Polish — mix 80 lat temu zginął Bruno SchulzZmarł o. Reginald Wiśniowski OP – najstarszy...

80 lat temu zginął Bruno SchulzZmarł o. Reginald Wiśniowski OP – najstarszy polski dominikaninCo naprawdę świętujemy? Światowy Dzień Pamięci Ofiar Wypadków Drogowych: na drogach całego świata ginie rocznie 1,3 mln osób, kilkadziesiąt mln jest rannychPolecamy

137
0
SHARE

19 listopada 1942 roku na ulicach getta w Drohobyczu został zastrzelony przez niemieckiego oficera Bruno Schulz – jeden z najwybitniejszych polskich
25 kwietnia 2015 r. zmarł skrzypek i pieśniarz, Alfred Schreyer drohobyczanin żydowskiego pochodzenia, najdłużej żyjący uczeń Brunona Schulza. Mieszkał z starej podupadającej kamienicy, ogrzewając niewielkie mieszkanie za pomocą przedwojennego pieca kaflowego, opalanego drewnem. Urodził się w Polsce, ostatnich dni dożył w Ukrainie, choć nie musiał w tym celu opuszczać miasta, w którym przyszedł na świat. Przeżył holokaust i sowiecką okupację. Biegle posługiwał się kilkoma językami, m.in. niemieckim i jako jeden z ostatnich pamiętał czasy wielokulturowości przedwojennego Drohobycza.
Proszony, by opowiedział o Schulzu, zapraszał do siebie. Zgadzał się rozmawiać w różnych językach, ale pytany, czy zechce mówić po polsku, odpowiadał, jakby z nutą irytacji: « Oczywiście, że tak. Przecież to mój pierwszy język ». Przez całe życie pamiętał wyszukaną polszczyznę, jaką posługiwał się nieśmiały nauczyciel rysunku w jego szkole. Wycofany, jakby wiecznie nieobecny i pogrążony we własnych myślach, Bruno Schulz, pozornie nie miał powołania do pracy nauczycielskiej. Uczył, bo musiał utrzymać rodzinę: matkę, owdowiałą siostrę i siostrzeńców. Miał jednak predyspozycje do pracy z młodzieżą. Zdarzały się lekcje, kiedy zapominając o obowiązku realizowania programu zajęć, opowiadał uczniom improwizowane, baśniowe historie. Dzwonek ogłaszał przerwę, a zahipnotyzowani uczniowie nie opuszczali miejsc, czekając na ciąg dalszy.
« Kiedy profesor Schulz poprosił nas o ciszę, błagaliśmy go, żeby opowiedział nam bajkę. Na wpół siadał na biurku, patrzył w ścianę i opowiadał. To była inna bajka za każdym razem. Mogłaby z tego powstać dobra książka » – opowiadał Schreyer w wywiadzie udzielonym niemieckiemu dziennikowi « Die Welt » w 2007 r.
Niegdysiejsze Gimnazjum Króla Władysława Jagiełły, w którym uczył Bruno Schulz (obecnie w budynku przy ulicy Iwana Franki 24 mieści się rektorat drohobyckiego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego) znajduje się kilka ulic dalej od domu, w którym mieszkał Schreyer. Teraz mieści się tam jedyne na świecie powstałe z inicjatywy społecznej muzeum poświęcone autorowi « Sklepów cynamonowych » (założono je w 2003 r.). Eksponaty związane z Schulzem i pamiątki po nim zostały zgromadzone w jego dawnym gabinecie profesorskim.
Nieopodal domu Schreyera stoi także budynek zwany « willą Landaua » – dom przejęty podczas okupacji przez gestapowca, na którego zamówienie twórca « Xięgi Bałwochwalczej » w latach 40. tworzył ścienne malunki, pragnąc odroczyć niemal pewny wyrok śmierci wydany na żydowskich przedstawicieli społeczności Drohobycza, zamkniętych w getcie. Na dawnej ulicy Floriańskiej 10, zachował się dom, w który mieszkał Bruno Schulz z rodziną od 1914 r. z wybudowaną tablicą pamiątkową.
Mieszkańcy Drohobycza nie zapomnieli o autorze « Sklepów cynamonowych » i « Sanatorium pod klepsydrą ». To w ogromnej mierze zasługa dr Wiery Meniok, drohobyczanki, absolwentki Uniwersytetu Pedagogicznego w jej rodzinnym mieście. W połowie lat 90. zainteresowała się literaturą polską, odbywając staż na UJ pod kierunkiem prof. Jerzego Jarzębskiego. To z inicjatywy jej i jej męża, nieżyjącego już Igora Menioka, powstał koncept powołania Muzeum Brunona Schulza oraz odbywającego się co dwa lata Międzynarodowego Festiwalu jego imienia w Drohobyczu. W mieście rokrocznie odbywają się również obchody rocznicy tragicznej śmierci Schulza połączone ze spacerem po mieście śladami pisarza, zakończonym modlitwą ekumeniczną w miejscu, gdzie został zamordowany przez niemieckiego oficera Karla Guenthera (na chodniku, niecałe 100 metrów od domu, w którym pierwsze lata życia spędził autor « Sanatorium pod klepsydrą », wmurowano tablicę z napisem « W tym miejscu 19.XI.1942 r. zginął zastrzelony przez gestapowca wielki artysta, drohobyczanin, Bruno Schulz » w językach polskim i ukraińskim).
Na zdjęciu wykonanym w 1935 r., artysta siedzi na przydomowych schodach z balustradą, trzymając na kolanach notatnik. Włosy ma zaczesane do tyłu, a głowę pochyloną tak, jakby chciał uniknąć konfrontacji z obiektywem. Na jego twarzy maluje się nieśmiały uśmiech, ale wyraziste oczy w ciemnej oprawie patrzą wprost na widza tak, jakby z odrobiną satysfakcji kryły przed nim jakąś tajemnicę. Taki miał być w opowieściach tych, którzy go zapamiętali i zdążyli o nim opowiedzieć. Skryty, nieśmiały, wyobcowany. Co do jednego, mimo ogólnej niewiary w siebie, podobno miał pewność – był artystą. Artystą innym niż ci, którzy znajdowali się wówczas na świeczniku, a o których często nikt już dziś nie pamięta.
Bruno Schulz urodził się 12 lipca 1892 r. Był trzecim i najmłodszym dzieckiem Jakuba Schulza, kupca bławatnego. W domu nie kultywowano tradycji żydowskich, rodzina była polskojęzyczna.

Continue reading...