Słowa Andrzeja Dudy można traktować jak policzek dla Jarosława Kaczyńskiego.
Głowa polskiego państwa wydaje się niezwykle zakłopotana i nie zmieni tego serdeczny uśmiech, jakim raczył nas Andrzej Duda podczas wieczornego orędzia do narodu, które z zasady powinno być poświęcone sprawom wyjątkowym. W tym przypadku chodziło o ustawę mającą gwarantować nowe ramy cywilizowanej współpracy pomiędzy prezydentem, rządem, Sejmem i Senatem – w obliczu rozpoczynającej się za półtora roku polskiej prezydencji w Unii Europejskiej.