Finał Ligi Mistrzów w Stambule nie rzucił na kolana. W meczu Manchesteru City z Interem Mediolan padł tylko jeden gol. Strzelił go angielski zespół. W 68. minucie bramkę na wagę zwycięstwa 1:0 zdobył Rodri.
Kiedy, jak nie teraz – zastanawiano się. Rywal, Inter Mediolan, może nie wymarzony, ale teoretycznie słabszy. Teoria a rzeczywistość w parze ze sobą nie idą. Przekonała się o tym nie tak dawno temu chociażby Wisła Kraków, w półfinale baraży do PKO Ekstraklasy, bezlitośnie rozbita przez Puszczę Niepołomice.Włoska drużyna oczywiście marzyła o triumfie, ale dla Interu już sam awans do finału Ligi Mistrzów był czymś wielkim. Oni mogli, ale nie musieli. Gracze City wręcz przeciwnie.Pierwsza połowa na kolana nie rzuciła, bo rzucić nie mogła. Drużyna z Mediolanu nie pozwoliła rozwinąć skrzydeł zespołowi City. Nikt nie chciał ryzykować, gra w ofensywie drużynom nie kleiła się. Stąd też pod bramkami niewiele się działo.Minuty płynęły, a wszyscy zgromadzeni na stadionie w Stambule czekali na premierowy celny strzał w meczu. Kibice myślami wracali do pamiętnego finału z 2005 roku, kiedy w Stambule AC Milan do przerwy prowadził z Liverpoolem 3:0, a mecz zakończył się remisem 3:3 (a później, wiadomo – był taniec Dudka i wygrana w rzutach karnych).W 27. minucie oddał pierwszy celny strzał, uderzenie w kierunku bliższego słupka obronił .