Mecz w Lublinie pokazał, jaki bywa futbol. Nie minął kwadrans, gdy napastnik Wisły Angel Rodado dostał czerwoną kartkę. Tylko, że po analizie VAR została ona zamieniona na kolor żółty. A później Hiszpan strzelił dwa gole Motorowi i walnie przyczynił się do wygranej 4:1 „Białej Gwiazdy”.
Mecz w Lublinie pokazał, jaki bywa futbol. Nie minął kwadrans, gdy napastnik Wisły Angel Rodado dostał czerwoną kartkę. Tylko, że po analizie VAR została ona zamieniona na kolor żółty. A później Hiszpan strzelił dwa gole Motorowi i walnie przyczynił się do wygranej 4:1 „Białej Gwiazdy”.
– Zanim porozmawiamy o tym jak pokonaliście Motor Lublin, chciałbym zapytać o sytuację z 14 min, gdy najpierw zobaczył pan po faulu czerwoną kartkę, ale po chwili sędzia Tomasz Kwiatkowski po konsultacji z VAR-em cofnął decyzję i ukarał pana tylko kartką żółtą. Jak to wyglądało z pana perspektywy?
– Popełniłem faul. Muszę przyznać, że mocny faul, ale byłem jednocześnie spokojny, bo wiedziałem, że to nie był faul aż na kartkę czerwoną. W porządku, na żółtą tak, ale na pewno nie na czerwoną. Dlatego wielką niespodzianką było dla mnie, gdy zobaczyłem w ręce sędziego „czerwień”. To mogła być dla nas bardzo trudna sytuacja, bo był początek meczu, a Motor od początku grał bardzo dobrze. Co sobie pomyślałem w tym momencie? Wierzyłem, że sędzia musi to jeszcze sprawdzić i że zmieni decyzję i tak ostatecznie zrobił. Muszę jednak przyznać, że to był bardzo trudny moment. Bardzo nerwowy.
– A widział pan tę sytuację już po meczu?
– Nie, nie widziałem, choć powtórzę – jestem pewien, że to nie był faul na czerwoną kartkę. – Później poszło już prawie wszystko po waszej myśli…
– Tak, ale łatwo nie było, bo rywale grali naprawdę bardzo dobry mecz. Nie byliśmy jednak tym zaskoczeni, bo wiedzieliśmy, jaki oni prezentują poziom. My czekaliśmy jednak na swoje momenty i mieliśmy dwie okazje, gdy po przechwycie stworzyliśmy sobie sytuacje, strzeliliśmy dwie bramki i od tego momentu było nam już łatwiej kontrolować grę i wszystko to, co działo się na boisku.