Home Polish — mix Bój o TVP. Rząd Tuska reaguje ostro. A PiS odgrywa swoją dramę...

Bój o TVP. Rząd Tuska reaguje ostro. A PiS odgrywa swoją dramę w reżyserii Kaczyńskiego

138
0
SHARE

Media publiczne stały się igrzyskiem śmiertelnego boju zdesperowanego Jarosława Kaczyńskiego ze swoim arcywrogiem. Ale Donald Tusk z Bartłomiejem Sienkiewiczem to twardy duet. Poradzą sobie i z Kaczyńskim, i z Dudą, a nawet z samym Adamczykiem.
A więc likwidacja! Na prezydenckie weto wobec ustawy okołobudżetowej, przeznaczającej 3 mld zł na media publiczne, rząd zareagował ostro i logicznie. Nie ma pieniędzy? No to spółki medialne staną się niewypłacalne i trzeba postawić je w stan likwidacji. To właśnie ogłosił minister Bartłomiej Sienkiewicz. Chodzi o Telewizję Polską SA, Polskie Radio SA oraz Polską Agencję Prasową.
Stan likwidacji daje rządowi większe pola działania i przyspieszy „restrukturyzację” czy, jak wyraził się premier, oczyszczenie stajni Augiasza. A ustawę – owszem – trzeba zmienić, ale nie tak, jak chciał Andrzej Duda, lecz wedle dawnego modelu protestu opozycji demokratycznej wobec dofinansowywania mediów publicznych kontrolowanych przez PiS, czyli przeznaczając miliardy na onkologię.
I co zrobi Duda? Zawetuje znowu? Pewnie nie, bo skoro postawił już Panu Kaczyńskiemu świeczkę, to czas postawić ogarek Tuskowi. A jak się trochę uspokoi, to i likwidację się odwoła. Niezbędne dla funkcjonowania mediów pieniądze od biedy zaś może wysupłać premier ze swojej rezerwy. Co już zresztą zapowiedział.
A co tam, panie, w telewizji? Cóż, gdzie prezesów trzech, tam nie ma co oglądać? Na razie jest, bo TVP mimo wszystko nadaje. Ma nawet nowy program informacyjny „19.30”, bardzo wyważony i przyjemny w oglądaniu. Na razie lepiej sprawdza się przysłowie o jadącej karawanie i szczekających pieskach niż to o sześciu kucharkach.
A jednak nie da się przejść obojętnie obok hecy, jaką w związku z odebraniem Jarosławowi Kaczyńskiemu jego ulubionej zabawki w postaci TVP urządził PiS wraz z pozostającymi na jego dobrze płatnych usługach dziennikarzami. To już istna drama z udziałem wetującego ustawę okołobudżetową prezydenta oraz – jak na komedię przystało – samozwańców, przebierańców i uzurpatorów. Co ciekawe, nie ma wśród nich dotychczasowego prezesa telewizji publicznej Mateusza Matyszkowicza, który nie zdecydował się odgrywać roli nieustraszonego obrońcy reduty mokotowskiej TVP, czego zapewne od niego oczekiwał naczelnik państwa podziemnego, prezes polny Jarosław Kaczyński. Matyszkowicz, jak widać, ma więcej honoru i zdrowego rozsądku niż niektórzy jego koledzy, medialni kadrowcy PiS.
W szczególny sposób uwagę publiczności przyciągają za to trzy dramatis personae: Tomasz Sygut, powołany na prezesa TVP przez ministra kultury, Michał Adamczyk, powołany na to samo stanowisko uchwałą Rady Mediów Narodowych, oraz Maciej Łopiński, „oddelegowany” do pełnienia obowiązków prezesa TVP przez odwołaną decyzją ministra Sienkiewicza radę nadzorczą Telewizji Polskiej. Co ciekawe, jak twierdzi członek Rady Mediów Narodowych z ramienia Lewicy Marek Rutka, Rada, powołując Adamczyka, Łopińskiego wcale nie odwołała. Czy teraz obaj panowie będą ramię w ramię machać swoimi „nominacjami” przed Bogu ducha winnymi nosami panów ochroniarzy dyżurujących przy wejściu do budynku TVP na Woronicza? A może jeden usiądzie na drugim i będzie na niego pluł?
Tak, tak, pluł. Komedia to z gatunku jarmarcznych, wobec czego reżyser z ulicy Nowogrodzkiej nie musi się przejmować żadnymi konwenansami ani fanaberiami w rodzaju respektu dla dobrych obyczajów. Co mu tam, że wedle byłej ukochanej Adamczyka sprawa była z nim (w 2000 r.) taka: usiadł na jej klatce piersiowej, wyzywał, pluł w twarz, wyrywał i wykręcał palce obu dłoni, a potem kopał po całym ciele i groził śmiercią. W dodatku twierdził, że ma ciało gorsze od jego osobistej babci, „to, że ją r…ał, powinno być dla niej zaszczytem” itd.

Continue reading...