Miało być 3:0 i było. Tak można najszybciej podsumować pierwszy występ polskich siatkarzy w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Egipt stawiał się w dwóch pierwszych setach, ale zwycięstwo w żadnym z nich nie było zagrożone. Kto zasłużył na tytuł MVP spotkania, co było kluczowe w tym meczu, co musimy poprawić, a co już jest dobre?
Miało być 3:0 i było. Tak można najszybciej podsumować pierwszy występ polskich siatkarzy w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Egipt stawiał się w dwóch pierwszych setach, ale zwycięstwo w żadnym z nich nie było zagrożone. Kto zasłużył na tytuł MVP spotkania, co było kluczowe w tym meczu, co musimy poprawić, a co już jest dobre?
– Jaki jest nasz poziom? Na pewno był dużo wyższy od Egiptu. A jaki będzie w meczu z Brazylią, powiem po jego zakończeniu – stwierdził tuż po meczu Aleksander Śliwka, który kończył spotkanie w szóstce ze względu na groźnie wyglądający uraz Tomasza Fornala.
O tym urazie pisze się i mówi oczywiście najwięcej. Fornal – na pewno najrówniej grający z trójki naszych skrzydłowych – do momentu kontuzji spokojnie pracował na tytuł MVP meczu. Miał na koncie 10 punktów, 50% skuteczność w ataku i aż 82% pozytywnego przyjęcia.
Jak poważny jest to uraz okaże się niebawem, do meczu z Brazylią na szczęście cztery dni. Na telewizyjnych powtórkach nie wyglądało to dobrze, ale jeśli Fornal schodził z boiska po meczu o własnych siłach, bez pomocy kolegów, to jest nadzieja, że nie jest aż tak źle.
Zastąpił go Aleksander Śliwka – jeden z liderów kadry i najwierniejszych żołnierzy Grbicia. Śliwka wciąż walczy o powrót do wielkiej formy, w której wygrywał z ZAKSą Ligę Mistrzów, a z kadrą m.in. mistrzostwo Europy. Na boisku pojawił się w trzecim secie, po tym jak Fornal wylądował na nodze agresywnie skaczącego do ataku Egipcjanina, który przeszedł linię środkową.
To było solidne wejście. Śliwka skończył trzy z czterech ataków. Widać, że jest głodny gry. Czy jest już w olimpijskiej formie? Za mało grał, za słaby rywal, by dać uczciwą odpowiedź na to pytanie.
Trochę więcej pograł drugi z członków wielkiej ZAKS-y, który na igrzyska w opinii wielu pojechał za zasługi. Mowa oczywiście o Łukaszu Kaczmarku, który ma za sobą bardzo ciężki sezon. Przed igrzyskami zdarzało mu się nerwowo reagować na pytania dziennikarzy dotyczące jego dyspozycji. Jeszcze mocniej reagował na recenzje swej gry. W meczu z Egiptem dawał dobre zmiany. Zwłaszcza ta ostatnia, najdłuższa, już nie podwójna, a na pozycji była naprawdę solidna. Kaczmarek skończył cztery z siedmiu piłek (57%), dołożył też asa. Wyglądał naprawdę nieźle, ale grał krótko.