Iga Świątek awansowała do 1/8 finału wielkoszlemowego US Open. Polka poradziła sobie z Anną Kalinską. Rosjanka w trakcie meczu została wyprowadzona z równowagi.
Kto jednak ogląda w miarę regularnie mecze z udziałem tej rosyjskiej zawodniczki, wie dobrze, że to nie jest specjalna niespodzianka, czy zasługa Igi Świątek. Anna Kalinska ma z pewnością duży potencjał sportowy, ale często nie tylko rywalka jest przeszkodą do osiągania przez tę tenisistkę dużych wyników. To również brak konsekwencji związanej ze sporą nerwowością, która potrafi odebrać Rosjance chęć do gry.
Tak było właśnie w przypadku meczu III rundy US Open, pierwszego w sesji wieczornej nowojorskiego czasu. Spoglądając na polskie zegarki, obie panie pojawiły się bowiem na korcie o 1:00 w nocy z soboty na niedzielę.
Świątek rozpoczęła od łatwo wygranego gema serwisowego (1:0) i wydawało się, że to będzie sygnał do korzystnie układającego się w dalszej części pierwszego seta. Nic bardziej mylnego. Polka przegrała kolejne… pięć gemów, dwukrotnie tracąc własne podanie. Kalinska grała nie jak tenisistka z 29. miejsca rankingu WTA, a zawodniczka czołowej dziesiątki na świecie. Praktycznie bezbłędnie, nie tylko dobrze korzystając ze swoich tenisowych argumentów, ale też wymuszając błędy na przeciwniczce.
Polka z gry Rosjanki zdołała się wyswobodzić na dobre od stanu 1:5. Najpierw Świątek wygrała gem serwisowy (2:5), a następnie obroniła cztery piłki setowe i konsekwentnie zaczęła… wyprowadzać z równowagi przeciwniczkę. Kalinska pokazała bardziej ludzką twarz. Rosjanka popełniała podwójne błędy serwisowe na potęgę, do tego doszły braki odpowiedzi na mocną grę Polki i cały plan zaczął się sypać.