Home Polish — mix Tylko w Fakt24. Gwiazda metalu zdradza plany zespołu

Tylko w Fakt24. Gwiazda metalu zdradza plany zespołu

162
0
SHARE

Ian Hill to założyciel legendarnego zespołu heavymetalowego Judas Priest, który niedawno zagrał w katowickim Spodku. Muzyk znalazł chwilę, by porozmawiać z Fakt24. W rozmowie wyjawił nam, że choć zespół dopiero od niedawna promuje swą najnowszą płytę, to już pracuje nad kolejną! Hill wytłumaczył też, dlaczego nigdy nie myślał o opuszczeniu Judas Priest. W związku z rozpoczynającymi się mistrzostwami świata w piłce nożnej nie mogło zabraknąć rozmowy o najpopularniejszym sporcie na
Ian Hill to założyciel legendarnego zespołu heavymetalowego Judas Priest, który niedawno zagrał w katowickim Spodku. Muzyk znalazł chwilę, by porozmawiać z Fakt24. W rozmowie wyjawił nam, że choć zespół dopiero od niedawna promuje swą najnowszą płytę, to już pracuje nad kolejną! Hill wytłumaczył też, dlaczego nigdy nie myślał o opuszczeniu Judas Priest. W związku z rozpoczynającymi się mistrzostwami świata w piłce nożnej nie mogło zabraknąć rozmowy o najpopularniejszym sporcie na świecie. Basista Judas Priest ocenił szanse Polaków i Anglików. Jako zagorzały fan West Bromwich Albion, którego barw w zeszłej rundzie bronił Grzegorz Krychowiak, ocenia umiejętności reprezentanta Polski, a także swoje szanse, jako ewentualnego trenera ukochanego klubu.
Fakt24.pl: Zbliża się mundial, więc zacznijmy od piłki nożnej. Powszechnie wiadomo, że jesteś fanem West Bromwich Albion: czy odwiedzałeś ostatnio the Hawthorns (stadion WBA)?
Ian Hill: Oczywiście. Choć jestem dość zajęty, więc różnie z tym bywa, ale staram się być na stadionie przynajmniej kilka razy w sezonie.
Jak oceniasz postawę Grzegorza Krychowiaka, którego ściągnięto do WBA, by pomógł w walce o utrzymanie?
To świetny piłkarz, dlatego nie podejrzewałem, by po spadku udało się go zatrzymać. Ale to dobry zawodnik, więc szkoda, że nas opuszcza.
Po spadku jeden z dziennikarzy BBC stwierdził, że drużynie brak było „siły rażenia” (firepower). A najnowszy album Judas Priest to przecież właśnie „Firepower”. Zastanawiałem się, czy władze WBA nie powinny poprosić o pomoc swego najbardziej znanego fana?
Na pewno nie spisałbym się gorzej niż ostatni menadżer, więc myślę, że mogliby spróbować.
Skoro już zboczyliśmy w kierunku muzyki. Podczas grudniowego koncertu w Polsce Michael Kiske z Helloween powiedział, że kiedyś chciał być jak Elvis Presley, ale teraz przypomina bardziej Roberta Halforda z Judas Priest. Kto był twoim muzycznym idolem?
Wielką inspirację stanowił dla mnie Jack Bruce. Zarówno to, co tworzył z zespołem Cream, jego solowe dokonania, czy grając z Lesliem Westem i Corky’m Laingiem. Niesamowity muzyk, mój prawdziwy idol.
Jesteś już blisko pół wieku na scenie, przez cały czas będąc wiernym Judas Priest. Nie było takich momentów, w których miałeś dość otaczających cię ludzi? Nie chciałeś kiedyś porzucić Judas Priest, by zbudować nowy zespół?
Nie, nigdy o tym nie myślałem. Założyłem Judas Priest wiele lat temu, więc to jest mój zespół. Nigdy nie czułem prawdziwej potrzeby, by robić coś innego. Ale jeśli ktoś by do mnie przyszedł i zaproponował, żebym zagrał u niego gościnnie, to nie miałbym z tym problemu. Wciąż mam na to siły.
Znajdujesz siły nie tylko by grać, ale także by wraz zresztą zespołu wspierać Glenna Tiptona, który zmaga się z chorobą Parkinsona. Niedawno wydaliście koszulki z jego podobizną i hasłem „No surrender”, z których zysk jest przeznaczony na fundację wspierające osoby dotknięte tym schorzeniem. Czy wierzysz, że Glenn będzie miał tyle sił, by nagrać z wami kolejny album?
Zacznijmy od początku. Zanim ruszyliśmy w trasę, największym problemem Glenna była jego wytrzymałość. Wciąż potrafi wyjść i świetnie zagrać, co zresztą robił już podczas tej trasy, gdy lepiej się czuł, ale on po prostu nie ma siły na dłuższe występy. W tym momencie zagranie całego koncertu jest ponad jego siły.
Ale… tak, on teraz pewnie siedzi i właśnie pisze materiał na nowy album. Zresztą nie widzę żadnego powodu, dla którego Glenna miałoby zabraknąć na następnym albumie Judas Priest. On wciąż czuje głód muzyki.
Czyli oznacza to, że Judas Priest pracują nad kolejnym albumem i to z Glennem w składzie?
Tak, nie ma żadnych przesłanek, byśmy nie mieli dalej tworzyć. Obecnie jesteśmy jednak dopiero na początku prac nad kolejną płytą. Niedawno przecież wypuściliśmy Firepower, w związku z czym czeka nas pewnie jakieś 18 miesięcy koncertowania, nim zdecydujemy, co dalej. Powtarzam jednak, że nie ma żadnego powodu, byśmy nie pracowali nad kolejnym albumem.
Gdy mówisz o kolejnych miesiącach grania, muszę spytać, czy nie myślałeś o końcu kariery? Wszak mający podobny staż sceniczny i pochodzący z Birmingham zespół Black Sabbath niedawno zagrał swą pożegnalną trasę.
Nie, to sprawia mi zbyt dużą przyjemność. Próbowaliśmy zwolnić kilka lat temu, gdy wyruszyliśmy w trasę Epitaph, ale… nie wyszło nam z tym zwalnianiem. Do zespołu dołączył wtedy Ritchie, wnosząc ze sobą sporo nowej energii. Wydaliśmy z nim „Redeemer of Souls” i nagle trzeba był promować ten album i ruszyć w kolejną trasę. Gdybyśmy chcieli zrobić tak, jak zaplanowaliśmy i zwolnić, musielibyśmy odpowiedzieć na pytanie: ok, to gdzie nie zagramy? A to nie wchodziło w rachubę, bo chcieliśmy zagrać wszędzie. Cały ten pomysł nie wypalił, więc nie zamierzamy przechodzić na emeryturę.
Kolejna trasa i kolejny koncert w Polsce. Czy masz jakieś szczególne wspomnienia z poprzednimi występami w naszym kraju?
Pamiętam pierwszy raz, gdy graliśmy w tym samym miejscu, w którym zagramy teraz, czyli w Spodku. Pamiętam, że był to festiwal i było sporo ciekawych zespołów. Dużo się wtedy działo. Mam wrażenie, że kiedyś widziałem też tutaj dwie sceny…
A jak regenerujesz się po koncertach?
Nie mam na to czasu, po prostu jedziemy dalej. Jeśli się da, to odpoczywasz w samolocie. Bardzo chcielibyśmy zobaczyć nowe miejsca, ale często nie brakuje na to wolnej chwili. Takie jest życie. Byłem w Nowym Jorku siedem razy, zanim poszedłem obejrzeć Empire State Building. Przyjeżdżasz, grasz i wyjeżdżasz – to nasz chleb powszedni. Mam przyjaciela, który zamieszkał w Oslo i odrobinę urwał nam się kontakt. Graliśmy tam koncert, więc napisał do mnie po występie, czy może wyskoczymy coś zjeść. Odpisałem mu przepraszając, że już wyjechaliśmy. Ale jestem cierpliwy – wcześniej czy później się uda. Tak jak podczas ostatniej trasy mieliśmy okazję, by zwiedzić Gdańsk. To piękne miasto, byłem nim zachwycony.
Mówiłeś kiedyś, że jednym z twoich ulubionych utworów Judas Priest jest Dissident Aggressor opowiadający o Berlinie, przedzielonym murem berlińskim.

Continue reading...