Home Polish — mix Tygodnik "Przegląd": Reindustrializacja po polsku

Tygodnik "Przegląd": Reindustrializacja po polsku

311
0
SHARE

Tygodnik « Przegląd »: Reindustrializacja po polsku – Czy jesteśmy gospodarczą półkolonią – zastanawia się w najnowszym tygodniku « Przegląd » prof. Adam Gierek.
Czy jesteśmy gospodarczą półkolonią – zastanawia się w najnowszym tygodniku « Przegląd » prof. Adam Gierek.
Zdjęcie
Prof. Adam Gierek / East News
Ujmując historycznie proces społeczny związany z powstawaniem przemysłu, widzimy, że w trakcie całego procesu rozwojowego człowiek systematycznie doskonalił swoje narzędzia pracy oraz sposoby wytwarzania dóbr materialnych i świadczenia usług. Zasady podziału wytworzonego bogactwa pomiędzy przedstawicieli społeczeństw, początkowo bardziej równomierne, stały się później skrajnie niesprawiedliwe. W 2017 r. ponad 80% wytworzonego bogactwa światowego trafiło tylko do 1% najbogatszych. Zachodziły procesy szybkiej koncentracji i centralizacji kapitału, czemu towarzyszył przyśpieszony rozkład starego ładu globalnego, a nowego, bardziej racjonalnego, nie widać. Sprzeczności i napięcia szybko narastają, czego przykładem staje się zapoczątkowana otwarta wojna gospodarcza USA z całym rozwiniętym gospodarczo światem. W tej sytuacji nasz sąsiad, duży eksporter, potężne gospodarczo i świetnie zorganizowane Niemcy, również zaczyna mieć problemy społeczno-gospodarcze. Są to jednak nie tylko jego problemy. Problemy społeczno-gospodarcze Niemiec to zarazem problemy całej Unii Europejskiej, w tym nasze, Polski. Otaczająca nas rzeczywistość społeczno-gospodarcza, w szczególności zaś wyzwania klimatyczno-energetyczne, rodzi nieznane dotychczas globalne problemy, którym winniśmy sprostać. Wszechmocnie panująca w świecie neoliberalna gospodarka prowadzi w Europie i w USA do procesów delokalizacji wielu branż przemysłowych do krajów trzecich, głównie na Daleki Wschód. Ponadnarodowe koncerny, zwłaszcza amerykańskie, w imię zysku i dalszej koncentracji kapitału wyprowadzają produkcję do miejsc z tanią siłą roboczą, bogatych w surowce, a nade wszystko – w tanią energię. Zazwyczaj nie zważają przy tym na zachodzącą pauperyzację społeczeństw państw członkowskich UE.
W Polsce po roku 1989 kapitał zagraniczny niewielkim kosztem zdominował krajową gospodarkę. Doprowadziło to do likwidacji dużej części polskiego przemysłu, zarówno generalnie mniej konkurencyjnego, jak i tego, który stanowiłby znaczną konkurencję dla zagranicznych zakładów przejmujących go niepolskich firm. Czy zatem nie mamy do czynienia z rodzajem gospodarczego kolonializmu, zważywszy na fakt, że banki, od których zależą kredyty, prawie w całości znalazły się w rękach obcych korporacji finansowych? Gdzie są płacone podatki od zysków wypracowanych przez niepolską gospodarkę na terenie naszego kraju? Jaki jest nasz dług publiczny i jakie są koszty jego obsługi? Jaki w efekcie jest bilans środków finansowych wpływających do naszego kraju i wypływających z niego? A przecież celem wszystkich międzynarodowych podmiotów gospodarczych (państw) w całym procesie kształtowania się nowego międzynarodowego podziału pracy i wymiany handlowej jest uzyskanie w gronie państw najkorzystniejszego miejsca. Dzisiaj na świecie wszyscy chcą produkować i z zyskiem sprzedawać. Walka o rynki trwa, także na terenie unijnym. Przyszłość UE zależy m.in. od uporządkowania tych spraw. Zależy także od efektywniejszej współpracy państw członkowskich na równych, sprawiedliwych zasadach w ramach znanych czterech swobód: przepływu osób, towarów, kapitału i – co ważne – dotychczas niezrealizowanego do końca przepływu usług. Problem jednak w tym, że podstawa wyjściowa gospodarek państw członkowskich jest wielce zróżnicowana. Zróżnicowane są dochody ich społeczeństw, a więc szanse na ich sukces społeczny zasadniczo się różnią, co sprzyja niezwykle silnemu trendowi migracyjnemu wewnątrz samej Unii i poważnemu osłabieniu tych państw, które już na starcie są gospodarczo słabsze. To jedna z przyczyn rodzenia się nacjonalizmów. Bez istnienia silnej Unii Europejskiej fakt ten z istoty rzeczy mógłby nawet doprowadzić do niebezpiecznej powtórki z historii, tj. do prymitywnych rozwiązań siłowych. Jest to dzisiaj nie do pomyślenia. Jako Unia skazani jesteśmy zatem na współpracę, nawet pójście na najtrudniejsze kompromisy, aby przetrwać i rozumnie wykorzystać niewyobrażalne przecież możliwości postępu i optymalnego rozwoju, jakie stwarza dzisiejszy poziom wiedzy.
Trzeba jednak jasno odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie były podstawowe czynniki ewolucji cywilizacyjnej. Co spowodowało, że człowiek był w stanie wykonać tak ogromną pracę i przekształcić diametralnie nasz glob? Sądzę, że wynika to z możliwości, jakie swego czasu odkrył, tzn. z zaistnienia szansy uwolnienia ogromnej ilości energii pierwotnej (paliw) zakumulowanych przez miliony lat w wierzchniej warstwie naszej planety. Dzięki temu nastąpiło szybkie odejście od pracy ręcznej, będącej efektem wkładu energii mięśni ludzkich czy zwierzęcych, na rzecz pracy realizowanej mechanicznie w oparciu o ogromne źródła nieodnawialnej energii pierwotnej. Powstawały napędy silnikowe przetwarzające energię cieplną paliw – napęd parowy, silniki spalania wewnętrznego oraz silniki Stirlinga, turbiny parowe oraz wysokosprawne gazowe, a także silniki o najwyższej sprawności, tj. silniki elektryczne prądu stałego i przemiennego. Sprawność konwersji energii pierwotnej na energię finalną, a w efekcie na realizowaną pracę użyteczną, z upływem czasu nieustannie rosła. Narastał zarazem i nadal narasta potencjał energetyczny, w tym – co niezwykle ważne – moc dyspozycyjna producentów « najszlachetniejszej » energii, jaką jest energia elektryczna. Zarazem jednak narastał wpływ całego przemysłu ciężkiego oraz energetyki na środowisko, jak to potwierdza swoimi analizami IPCC – oenzetowski Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu. Klimatolodzy potwierdzają zachodzące na naszym globie zmiany klimatyczne. Walka z prawdopodobnymi przyczynami tych zmian oraz ich skutkami to podstawowy temat planowanej na grudzień br. konferencji COP24 w Katowicach. Sprowadza się ona głównie do ingerencji w dotychczasową energochłonną strukturę przemysłu i niewątpliwie w dalszym planie dotyczyć będzie również koniecznych zmian w kształtującym się rynku.
W procesie poszukiwania czynników dalszego rozwoju i postępu powszechnie podnoszoną kwestią staje się dziś reindustrializacja. Pojęcie to stało się niezwykle modne, a mówią o nim zarówno elity USA, jak i liderzy UE; głośno o nim także wśród elit politycznych Polski. Problem jednak w tym, że nie każdy o tym mówiący ma to samo na myśli. Jak można by zatem pokrótce zdefiniować ten fenomen reindustrializacji? Nie jest to przecież tylko zwykła odpowiedź na wcześniejsze procesy deindustrializacji.
Jest to – jak myślę – tworzenie w nowo kształtującym się otoczeniu globalnym takich społeczno-gospodarczych warunków materialnych zaspokajania przez społeczności lokalne oraz ponadlokalne ich potrzeb na efektywne energetycznie produkty oraz świadczone usługi, by zarazem zachowana była pełna procesowa neutralność ekologiczna. Efektywność energetyczna została zdefiniowana w stosownej dyrektywie* UE dotyczącej tej sprawy i oznacza « stosunek uzyskanych wyników, usług, towarów lub energii do wkładu energii ». W przypadku produktu, jakim jest energia, winno się dokonać pewnego uściślenia. Będzie to bowiem oznaczało stosunek (iloraz) energii uzyskanej (licznik) do włożonej (mianownik), razy sto w procentach, jeśli idzie o efektywność energetyczną. Będzie to np. także wartość towarów lub usług (licznik) do wartości niezbędnej energii, po to by mogła być wykonana stosowna praca (mianownik), razy sto w procentach. W tym ostatnim przypadku może to być też wartość sprzedanych per capita w danym kraju produktów lub usług na 1 kWh włożonej energii, która aktualnie w Polsce jest około dwukrotnie niższa w porównaniu ze « starą Unią ».
Aktualne skutki dotychczasowych rewolucji przemysłowych sprowadzają się do wzrostu zapotrzebowania na tanie surowce i energię, a także dążenia do opanowania rynków zbytu wyrobów przemysłowych oraz pozyskiwania surowców. Doprowadziło to jeszcze w przeszłości do poważnego wzrostu wydobycia węgla i rud metali, w tym rud żelaza, oraz do wzrostu produkcji stali. Nastąpił rozwój komunikacji, w tym transportu wodnego i żeglugi. Zmechanizowano rolnictwo. Tradycyjna praca na roli stopniowo zaczęła tracić znaczenie w strukturach rozwijających się przemysłowo państw. Wokół miejsc wydobycia węgla, jako źródeł energii, zaczęły powstawać skoncentrowane okręgi przemysłowe, takie jak Zagłębie Ruhry w Niemczech czy nasz Górnośląski Okręg Przemysłowy. Ich dalszy, ekstensywny rozwój tworzy jednak nowe problemy i wyzwania, z których najważniejsze dotyczą zanieczyszczenia środowiska, co niewątpliwie stwarza realne zagrożenia dla zdrowia społeczeństwa.
Rewolucja naukowo-techniczna daje teoretycznie ogromne możliwości rozwiązania podstawowych problemów bytowych na naszej planecie, w tym ekologicznych. Jednak w sytuacji ogromnej różnorodności poziomów cywilizacyjnych i kulturowych na razie nie potrafimy jako społeczeństwa znaleźć takich rozwiązań społeczno-ekonomicznych, które wszyscy mogliby uznać za swoje. Zasadnicze różnice rozwojowe pomiędzy krajami są niestety powodem ciągle narastających konfliktów.
Czy reindustrializacja w epoce rozwiniętych technik cyfrowych może się stać panaceum na te problemy? Prezydent Barack Obama w Knox College w Galesburgu w 2013 r. ogłosił plan reindustrializacji gospodarki amerykańskiej. Swoją argumentację poparł olbrzymimi osiągnięciami nauki i techniki amerykańskiej, która m.in. znalazła sposób opłacalnego wydobycia węglowodorów ze struktur geologicznych, tj. łupków bitumicznych, metodą szczelinowania. Wytworzyło to zupełnie nową sytuację globalną na rynkach ropy i gazu. Ameryka stała się nagle samowystarczalna w zakresie pokrycia potrzeb na surowce energetyczne. Więcej, mogąc obniżyć o prawie jedną trzecią cenę rynkową baryłki ropy, stała się nad wyraz konkurencyjna na globalnych rynkach.
Czy zatem posunięcia kolejnego prezydenta USA, kierującego się hasłem America first, nie wyhamują w Stanach Zjednoczonych zdrowych, zapowiedzianych wcześniej trendów reindustrializacyjnych? Czy nie będą jakimś regresem i powrotem do swoistej autarkii gospodarczej opartej na starych, energochłonnych technologiach? Nałożenie przez USA wysokich ceł na stal i aluminium, podstawowe tworzywa do produkcji wyrobów przemysłowych, może stanowić początek znaczącego przewrotu i poszukiwania nowych kierunków partnerstwa strategicznego, zarówno dla całej Unii, jak i oczywiście dla naszego kraju. Chodzi zwłaszcza o kierunek wschodni i dalekowschodni oraz afrykański. Jak ta decyzja prezydenta USA odbije się na kondycji naszej branży stalowej w związku z ogromnymi nadwyżkami produkcji stali w Chinach? Jak wpłynie na procesy reindustrializacji w Unii i w Polsce?
Czy liderzy UE już obecnie w związku z tym nie reprezentują coraz bardziej rozbieżnych interesów i konkurując globalnie z USA, « dopinają » wszelkie formalności prawne związane z uruchomieniem niezbędnego ich gospodarce (zwłaszcza niemieckiej) rurociągu gazowego Nord Stream 2? A jak w tej grze unijnej i globalnej zachowują się polscy liderzy, którzy sprawili, że Polska stała się « gazową wyspą » omijaną przez główne rurociągi? Wątpliwości i rodzących się w związku z tym pytań jest oczywiście znacznie więcej.

Continue reading...