Stacje paliw raczej nie staną się liczącym się graczem jako miejsce lokalizacji punktów ładowania samochodów elektrycznych. Nie znaczy to jednak, że w świecie ogarniętym elektromobilną rewolucją skazane są na wymarcie – mówi w rozmowie z WN
– Nie wydaje mi się, żeby w ciągu najbliższych 20-30 lat samochody z silnikami spalinowymi miały zniknąć z rynku. Z jednej strony dlatego, że technologie alternatywne są jeszcze niewystarczająco dojrzałe, a z drugiej strony – ponieważ wciąż istnieje duży potencjał dalszego obniżania emisji szkodliwych substancji przez silniki spalinowe.
Jeśli chodzi o jeszcze dłuższą perspektywę, to zwyczajnie nie mam pojęcia, co się wydarzy. Wystarczy przypomnieć, że trzydzieści lat temu nie było jeszcze telefonów komórkowych. Postęp technologiczny jest tak dynamiczny, że nie sposób przewidzieć, jakie będzie podstawowe źródło energii np. za 50 lat. Być może wówczas to wodór będzie dostatecznie rozwiniętą technologią, aby zasilać zdecydowaną większość samochodów. A dla wodoru również potrzebne są stacje tankowania.
– Z mojego punktu widzenia dopóki ładowanie samochodu elektrycznego trwa dłużej niż 10-15 minut, to nawet jeśli stacja dysponuje wyśmienitą kawą, kierowcy nie będą chcieli czekać tak długo. Zawsze będą woleli ładować samochód nocą we własnym garażu lub w godzinach pracy w biurze czy wręcz na publicznym parkingu. Dlatego instalowanie ładowarek na dużą skalę na stacjach paliw moim zdaniem mija się z celem.
Czytaj też:
Nie zmienia to faktu, że na wielu stacjach Avia w Europie takie ładowarki już funkcjonują. Dla przykładu we Francji mamy ok. 70 stacji autostradowych, z których większość posiada po kilka stanowisk ładowania. Jeśli chodzi o łączną liczbę stacji Avia, które wyposażone są w ładowarki, oszacowałbym ją na 10-20 proc.