Home Polish — mix Euro 2024: Polska wyszła z twarzą. Twarzą Urbańskiego

Euro 2024: Polska wyszła z twarzą. Twarzą Urbańskiego

121
0
SHARE

To nie był mecz o honor (nie znoszę zresztą tego sformułowania) – to był mecz o przyszłość. Wygraliśmy go, nawet jeśli w protokole widnieje remis.
„Polskie emocje uplasowane w latach ostatnich w futbolu są – jak powszechnie wiadomo – rozpaczliwe i czarne”, to zdanie Jerzego Pilcha już sam nie wiem kiedy zostało napisane i, co gorsza, nie sprawdzę tego teraz. Przesiaduję w telewizyjnym studiu i nie wziąłem ze sobą całego archiwum: mam tylko pojedyncze notatki, z których wynika, iż dalej pisał o owych polskich emocjach, że są tym bardziej rozpaczliwe i czarne, im bardziej nieustannie jątrzone złudnymi nadziejami. „A to wejdą, a to wylecą. A to awansują, a to spadną. A to wygrają, a to przegrają”; była tam też chyba fraza o reprezentantach kraju z pompą szykujących się do odegrania znaczącej roli na jakichś mistrzostwach, żeby odpaść z nich w zaraniu. Dziś również odpadają w zaraniu, ale nadzieja po ich występie nie wydaje się złudna. Termin ważności
Pompy zresztą też nie było. Ciężko doświadczeni wydarzeniami ostatnich lat i miesięcy – rejteradą Paulo Sousy, pod którym, owszem, miewaliśmy podczas oglądania Polaków chwile przyjemności, później zaś skażoną aferą premiową i zachowawczym futbolem kadencją Czesława Michniewicza, letargicznym i straconym czasem pobytu nad Wisłą Fernando Santosa – niczego od reprezentacji Michała Probierza nie oczekiwaliśmy. „Dał nam awans Wojciech Szczęsny. Na coś więcej trudno liczyć” – pisałem po wygranym barażu z Walią, dzięki któremu na te mistrzostwa pojechaliśmy.

Po niezłej grze w sparingach i odważnym występie z Holendrami, uwierzyłem Michałowi Probierzowi – i nie straciłem tej wiary także po porażce z Austrią, której pod trenerem Ralfem Rangnickiem nie doceniali jedynie futbolowi laicy; dziś zresztą Austria wygrała także – i to po prawdziwym thrillerze – z Holandią. „Mamy na tyle zwariowanego trenera, który wierzy, że potrafimy grać w piłkę, więc musimy grać w piłkę” – mówił po spotkaniu z Holandią Wojciech Szczęsny i wybór składu na mecz z Francuzami był potwierdzeniem tych słów.
Ze stanu polskich emocji zdałem sobie zresztą sprawę dopiero na drugi dzień po przegranej z Austrią, przeglądając media społecznościowe i odsłuchując rozlicznych, skrajnych często komentarzy rozmaitych influencerów futbolowego świata. Sam wymagałem już wtedy naprawdę niewiele: żeby po tym turnieju nie zaczynać wszystkiego od nowa.

Żeby Polska naprawdę okazała się państwem bez stosów i żeby selekcjonerowi, który zaczął z marszu i poprowadził reprezentację w zaledwie dziewięciu meczach (wliczając w to trzy na Euro) pozwolić przekonać nas do swoich koncepcji za pomocą jakiejś szerszej próby badawczej. O tym mówiło wielu po arcyłatwym, wydawałoby się, losowaniu rywali w eliminacjach do tegorocznych mistrzostw Europy: pojawiła się szansa na zerwanie z dojutrkowaniem i rozpoczęcie budowy drużyny z terminem ważności dłuższym niż jeden turniej.

Continue reading...