Prokuratura oskarżyła byłego prezydenta o to, że w 2008 roku zabił Lecha F., bo nie był w stanie mu zwrócić wynoszącego kilkaset tysięcy złotych długu. Ciało mężczyzny znaleziono w lesie w Wymysłowie ( powiat będziński).
70-letni dziś G. od początku stanowczo odpierał zarzuty. Kwestionował zarówno podawany przez prokuraturę motyw, jak i swój udział w opisywanych w akcie oskarżenia wydarzeniach.
Twierdził, że był w zupełnie innym miejscu. Kilka tygodni temu, prosząc o uniewinnienie, mówił przed sądem, że wyrok z pierwszej instancji to dla niego «kara śmierci».
Według sądu, nie ulega wątpliwości, że G. zadał śmiertelne ciosy nożem — pozostali oskarżeni zostawili z nim ofiarę, którą wcześniej pobili i skrępowali. Jak relacjonował sędzia Michał Marzec, Lech F. był przytomny i starał się oswobodzić. Zmarł od ciosu nożem zadanego przez G.
Pomogli wspólnicy
Pozostali oskarżeni, choć przyznali się, że skrępowali F., zaprzeczali, by pobili go kijem bejsbolowym. Sąd nie dał wiary ich wyjaśnieniom.
Na postawie materiału opinii biegłych i wyjaśnień oskarżonych — uznał, że to Robert T. użył drewnianej pałki; uderzył F. w głowę. Stąd surowsza kara — 15 lat więzienia.
Choć nie ma bezpośrednich świadków zabójstwa ani narzędzi zbrodni, oskarżenie sformułowano na podstawie innych dowodów, przede wszystkim opinii biegłych i wyjaśnień współoskarżonych G. Wynika z nich, że zwabiony do lasu Lech F. miał rany kłute i cięte szyi, zadane przypuszczalnie nożem, był też bity — prawdopodobnie kijem bejsbolowym. Po tym, jak pozostali oskarżeni skrępowali ofiarę, mieli zostawić ją sam na sam z Jerzym G. — wynika z ustaleń postępowania.
Proces w tej sprawie toczył przed Sądem Okręgowym w Katowicach dwa razy. Poprzednie orzeczenie sąd odwoławczy uchylił.
PAP, polsatnews.pl