Minister środowiska prof. Jan Szyszko powiedział, że Polska prawdopodobnie skieruje skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie wtorkowego głosowania dotyczącego reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (EU-ETS). — Sprawdź najnowsze informacje polityczne w Dziennik.pl. Politycy — PO, PiS, SLD itp. Prezydent, wybory, partie polityczne.
Szyszko w porannym wywiadzie w TVP1 powiedział w piątek, że resort i rząd badają, w jaki sposób działać w tej sprawie. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że resort środowiska poprosi o wyjaśnienia prawników Komisji Europejskiej i złożymy protest w tej sprawie — powiedział. I prawdopodobnie również skierujemy sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości — zaznaczył.
We wtorek podczas spotkania w Brukseli ministrowie środowiska państw UE przyjęli wspólne stanowisko w sprawie reformy ETS. Polska w grupie dziewięciu krajów UE sprzeciwiła się, ale nie udało się zablokować prac i państwa UE przyjęły wspólne stanowisko, mimo mniejszości blokującej.
W Unii Europejskiej jest lobby, które za wszelką cenę chce wyeliminować węgiel w ogóle jako nośnik energii, a to jest nośnik, który gwarantuje Polsce bezpieczeństwo energetyczne, czyli od tego jesteśmy uzależnieni — tłumaczył Szyszko sprzeciw wobec decyzji większości.
Trzeba pamiętać, że prawie 90 proc. całych zasobów węgla w Unii Europejskiej znajduje się w Polsce i w związku z tym budzi to pewne niezadowolenie i myślę, że dotąd będzie to budziło niezadowolenie, dopóki nie zostaną przejęte te zasoby przez obcy kapitał — dodał.
Polskę wspierają w tej sprawie i opowiadają się przeciw propozycjom Komisji Europejskiej kraje «uzależnione w pewnym sensie od węgla, które widzą możliwość neutralności klimatycznej na bazie pochłaniania dwutlenku węgla» — tłumaczył Szyszko. Są to również «te państwa, które nie zgadzają się z tym, żeby KE narzucała limity emisji CO2, gdyż to bardzo mocno blokuje możliwości rozwoju gospodarczego — dodał.
Minister mówił w czwartek na konferencji prasowej, że podczas wtorkowego głosowania stanowisko KE zostało przyjęte, mimo że dwa razy pojawiała się mniejszość blokująca — wpierw 11 państw, później dziewięć, w tym Polska. Dwa razy było niby głosowanie , dwa razy była mniejszość blokująca i nagle okazuje się, że to przechodzi (propozycja KE — PAP) — tłumaczył.
Poza Polską, przeciwko przyjmowaniu stanowiska na wtorkowej radzie ds. środowiska protestowały również: Bułgaria, Rumunia, Cypr, Chorwacja, Węgry , Włochy, Litwa i Łotwa. Zgodnie z obowiązującym jeszcze przez miesiąc nicejskim systemem głosowania, kraje te wystarczają do utworzenia mniejszości blokującej. Mimo to prezydencja maltańska przeforsowała przyjęcie stanowiska, a służby prawne Rady UE stwierdziły, że na tym etapie nie chodzi o głosowanie legislacyjne, dlatego wszystko — według nich — jest w porządku.
Uzgodnione przez państwa członkowskie stanowisko przewiduje, że od 2021 r. liczba uprawnień do emisji będzie spadała rocznie o 2,2 proc. Część krajów UE chciała ambitniejszego podejścia, podobnie wielu polityków w Parlamencie Europejskim, ale ostatecznie wskaźnik wykreślania uprawnień został utrzymany na takim poziomie, jaki ustalili jeszcze w 2014 r. unijni przywódcy na szczycie klimatycznym.
Dla Polski szybsze tempo redukcji liczby uprawnień do emisji spowodowałoby wyższe koszty dla polskiego przemysłu i opartej na węglu energetyki. W konsekwencji prowadziłoby to do wyższych rachunków za energię elektryczną w naszym kraju.
Unijny system pozwoleń na emisję CO2 to jedno z głównych narzędzi, które mają pomóc UE ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, zgodnie z przyjętym przez wszystkie państwa członkowskie celem redukcji o 40 proc. w roku 2030 r.
System EU-ETS pokrywa 11 tys. energochłonnych instalacji w państwach Wspólnoty. Obejmuje 45 proc. emisji gazów cieplarnianych w UE.
Przyjęcie przez państwa członkowskie swojego stanowiska otwiera drogę do negocjacji ostatecznego kształtu przepisów. Parlament Europejski przyjął swój mandat na rozmowy 15 lutego.