— Zasłużyliśmy na ten sukces. Pracowaliśmy na niego bardzo długo i bardzo ciężko — powiedział pod skocznią w Lahti Kamil Stoch, złoty medalista mistrzostw świata w konkursie drużynowym.
— Strasznie się rozgadałeś — powiedział do rozmawiającego z polskimi dziennikarzami. Po chwili rzucił się na kolegę i wyściskał go. Przez kilka sekund nasi dwaj bohaterowie objęci skakali i krzyczeli z radości. — Dobra, uciekam — rzucił Żyła i ustąpił miejsca Stochowi. Złoty medal gwarantował Polakom 110-112 metrowy skok Stocha w kończącej konkurs kolejce. Lider naszej kadry przekroczył tę odległość bez najmniejszego problemu i uzyskał 124,5 metra. — Chciałem oddać normalny skok, zielonej linii na rozbiegu w ogóle nie widziałem. Po wylądowaniu wiedziałem, że jest dobrze. Zasłużyliśmy na ten sukces. Bardzo długo i bardzo ciężko na niego pracowaliśmy — powiedział dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi. — To, co teraz przeżywam, jest niesamowite — dodał. Zespół, który pracował na złoto w Lahti, to jak mówi Stoch nie tylko on, Żyła, Kubacki i Kot. — Stefan Hula i Jasiek Ziobro też do niego należą. A także sztab szkoleniowy, Polski Związek Narciarski i jego wszyscy pracownicy oraz nasze rodziny, które zawsze trzymają kciuki i są z nami wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebujemy — podkreślił lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Po tych słowach głośno wykrzyknął: «Jest! » i pobiegł cieszyć się dalej.