Bramkarz Borussii Dortmund Roman Buerki powiedział po serii eksplozji, które uszkodziły klubowy autokar, że piłkarze przez chwilę nie wiedzieli, co się dzieje. — Wszyscy byliśmy w szoku — relacjonował. Drużyna BVB była w drodze na mecz z Monaco w Lidze Mistrzów.
Krótko po odjeździe autokaru spod hotelu w dzielnicy Hoechsten, gdzie mieszkali dortmundczycy, doszło do trzech eksplozji. Ładunki prawdopodobnie zostały umieszczone przy drodze. Policja na razie nie poinformowała o szczegółach.
Poszkodowany został hiszpański obrońca Marc Bartra, który trafił do szpitala z ranami ręki.
«Ci co mogli położyli się na podłogę»
— O 19.15 wyjechaliśmy z hotelu. Gdy z małej uliczki wjechaliśmy na główną nagle usłyszeliśmy głośny wybuch. Siedziałem w ostatnim rzędzie, niedaleko Marca Bartry. On oberwał najbardziej, gdy tylna szyba się po prostu rozsypała. Po wybuchu wszyscy patrzyliśmy na siebie w szoku i ci co mogli położyli się na podłogę. Nie wiedzieliśmy, czy to koniec, czy stanie się coś jeszcze. Policja była bardzo szybko na miejscu. Wszyscy byliśmy w szoku. Nikt w takich chwilach nie myśli o rozegraniu meczu piłkarskiego — relacjonował Buerki.
Spotkanie ćwierćfinałowe zostało przełożone na środę na godzinę 18.45.
«W takich chwilach trzymamy się razem»
Wyrazy wsparcia wyraziło już kilka klubów, między innymi FC Barcelona, która o 20.45 zgodnie z planem rozpoczęła swój wyjazdowy mecz z Juventusem Turyn. Komunikaty wystosowały również VfB Stuttgart oraz lokalny rywal Borussii — Schalke 04 Gelsenkirchen. Kibice obu zespołów się nie lubią, często przy okazji meczów dochodzi do zamieszek na ulicach.
«W takich chwilach trzymamy się razem» — napisano na Twitterze Schalke.
PAP