– We Wrocławiu doszło do sytuacji, która nie powinna się zdarzyć i wpływa ona na wizerunek pozostałych, uczciwych policjantów – powiedział w Sejmie szef…
– Nasz rząd, w przeciwieństwie do PO-PSL, nie ucieka od odpowiedzialności. Nie ulega wątpliwości, że te wydarzenia bulwersują. Ubolewam, że do nich doszło. Po otrzymaniu informacji o śmierci rozpoczęto postępowanie wyjaśniające, spotkałem się także z ojcem Igora Stachowiaka – mówił w Sejmie Mariusz Błaszczak.
Szef MSWiA podkreślał, że nie miał dostępu do materiału filmowego zarejestrowanego przez kamerę z paralizatora. Przyznał, że we Wrocławiu doszło do sytuacji, która nie powinna się zdarzyć i wpływa ona na wizerunek pozostałych, uczciwych policjantów. Minister zapewnił, że policjanci zostaną wyposażeni w kamery umieszczane na mundurach. Zadaniem tych urządzeń byłoby rejestrowanie przebiegu zdarzeń podczas interwencji.
„Zamiataliście sprawy pod dywan”
Błaszczak zaapelował do posłów opozycji, aby „wykazali się odrobiną przyzwoitości i nie wykorzystywali tej tragedii do totalnej wojny i ataków na polską policję”. – Woleliście wydawać na emerytury SB-ków niż na podwyżki dla nowych funkcjonariuszy – stwierdził, zwracając się do obecnych na sali plenarnej posłów opozycji.
Szef resortu w swoim wystąpieniu nawiązał do akcji „Widelec”. Przekonywał, że Grzegorz Schetyna „nigdy nie wytłumaczył się z koszmaru jaki zafundował niewinnym ludziom podczas akcji”. – Symbolem rządów PO-PSL jest nie tylko widelec, ale też wielka miotła, którą przez 8 lat zamiataliście sprawy pod dywan – ocenił Błaszczak.
Śmierć na komisariacie
Za sprawą reportażu Wojciecha Bojanowskiego wyemitowanego w sobotę 20 maja w programie „Superwizjer” TVN powróciła sprawa zgonu 25-latka, do którego doszło 15 maja 2016 roku. Z nowych nagrań i zeznań świadków wynika, że 25-latek był rażony trzykrotnie paralizatorem po tym, jak policjanci wyprowadzili go do toalety, gdzie prowadzili przesłuchanie. Kilka minut później mężczyzna zmarł.
Komendant Główny Policji nadinsp. Jarosław Szymczyk tłumaczył, że przed emisją reportażu nie widział nagrań zarejestrowanych przez paralizator. Jak wskazał, urządzenie i rejestrator monitoringu zostały zabezpieczone przez prokuratora, a potem tych dowodów nie widział on, ani osoby, które prowadziły postępowanie dyscyplinarne.