Trwa posiedzenie komisji weryfikacyjnej w sprawie kamienicy przy Poznańskiej 14. W 2013 roku budynek trafił w prywatne ręce, wraz z lokatorami. Wśród wezwanyc…
Komisja wróciła do pracy po kilkunastominutowej przerwie. Zdecydowany sprzeciw wobec wykluczenia pełnomocników ratusza wniósł poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki. Apelował do przewodniczącego Patryka Jakiego, by ten pozwolił mec. Gajewskiej i Przeciechowskiemu zostać na sali. Jaki został jednak nieugięty. — Przekroczono pewne granice przyzwoitości pytając o sprawy prywatne. Nie widzę powodów, by pani Thomas — red.] teraz musiała znosić publiczny lincz od prawników miasta, którzy powinni ludziom pomagać — argumentował przewodniczący. Po chwili sprawę wykluczenia poddał jednak pod głosowanie komisji weryfikacyjnej. Pięć osób (na dziewięć) zagłosowało za. Pełnomocnicy ratusza ostatecznie nie mogą więc brać udziału w dalszej części przesłuchania. Przypomnijmy, większość w niej mają przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. której. Reprezentanci urzędu miasta zostali wykluczeni z posiedzenia przez przewodniczącego komisji Patryka Jakiego. To efekt ostrej wymiany zdań, która nawiązała się między Jakim, a mecenasami Zofią Gajewską i Bartoszem Przeciechowskim podczas przesłuchania Anny Thomas, mieszkanki kamienicy przy Poznańskiej 14. Zarządzono kilka minut przerwy. Anna Thomas o pomoc poszkodowanym lokatorom ze strony miasta zareagowała dużym oburzeniem. — Jakby miasto mogło, to by nas w kałuży wody utopiło — orzekła. Dodała, że sama trzykrotnie starała się o lokal socjalny (w latach 2015-2016) , ale jej wniosek nie został w ogóle uznany. — My się czujemy jak śmieci — powiedziała o sobie i innych lokatorach Anna Thomas. — Dodała, że więzi społeczne, które wytworzyły się wśród mieszkańców Poznańskiej 14 rozpadły się. — Dawniej robiliśmy sobie wigilię albo jajeczko. Dzisiaj już wszyscy przemykają po tej kamienicy. Każdy na każdego patrzy z przerażaniem. Nawet nie mamy ochoty się do siebie odzywać — przyznała. Reprezentująca ratusz mecenas Zofia Gajewska pytała świadka o to czy miała zaległości finansowe w momencie, kiedy to miasto było właścicielem kamienicy (czyli przed 2013 rokiem) . — Tak, miałam zaległość i uregulowałam ją. Była spowodowana tym, że moje dziecko miało przeszczep nerki i wszystkie środki musieliśmy przekazać na ten cel — odpowiedziała Thomas. Mecenas Gajewska naświetliła krótko „historię mieszkaniową” Anny Thomas. — Pani zalegała wielokrotnie z czynszem, były nakazy eksmisji. Składała wniosek o zawarcie umowy najmu na ten sam lokal. Miasto chciało z panią zawrzeć nową umowę, ale pani Thomas nie przekładała potrzebnych do tego dokumentów, choć była wzywana do tego pięć razy — opisywała Gajewska. Po tych słowach atmosfera dyskusji znacznie się zaogniła. — Dwa razy spłacałam do was należność. Jeszcze chcecie? — pytała poirytowana Anna Thomas. Ostatecznie zareagował sam przewodniczący Patryk Jaki. Zapytał reprezentantów ratusza, „czy maja wiedzę, że gdyby przedstawiciele miasta wykonali taką pracę, jaką wykonała Anna Thomas”, to zwrotu kamienicy być może wcale by nie było. Doszło do ostrej wymiany zdań między Jakim, a pełnomocnikami urzędu miasta. W efekcie mecenasi zostali wykluczeni z rozprawy. Trwa przesłuchanie Anny Thomas, mieszkającej w kamienicy przy Poznańskiej 14 od 1987 roku. W pierwszych minutach przesłuchania Thomas długo opowiadała o nieprawidłowościach, które jej zdaniem, miały miejsce przy postępowaniu spadkowym, w efekcie którego kamienica trafiła do Aleksandra Włodawera, a potem do mecenasów Roberta N. i Janusza Piecyka. Włodawer — według sądu — był jedynym spadkobiercą dawnych właścicieli. Zdaniem Anny Thomas, to nie jest prawda, a w drzewie genealogicznym rodziny istnieją inni, którzy byli uprawnieni do nieruchomości. Pytana przez komisję Anna Thomas powiedziała, że kiedy dowiedziała się o reprywatyzacji budynku «była przerażona». — To jest jedyne moje mieszkanie — powiedziała. — Znam się na tym, zaczęłam więc badać hipotekę. Pisaliśmy do prokuratury, ale ci odrzucili nasz wniosek. Potem zwróciliśmy się do wiceburmistrzów Śródmieścia: Mateusza Sepielskiego i Pawła Suligi. Potem oni, w naszym imieniu, pisali do prezydent Warszawy i wiceprezydenta Jóźwiaka. Nie było odpowiedzi — relacjonowała dalej mieszkanka. Podkreśliła też, że jej zdaniem, władze Warszawy powinny zapewnić mieszkańcom nowe lokale albo rekompensatę finansową. Na pytanie przewodniczącego Jakiego, jak zmieniła się jej sytuacja po zwrocie budynku odpowiedziała, że „diametralnie”. — Po pierwsze podwyżki, które pan mecenas zrobił do 14,70 zł. Mnie na nie stać. Potem była kolejna podwyżka, już za czasów Jowisza do 25 złotych – powiedziała. Podobnie, jak poprzedni przesłuchiwani przed komisją, Anna Thomas tej ponownej podwyżki już nie płaciła, za co otrzymała nakaz eksmisji. Obecnie — jak doprecyzowała — czasowo wstrzymany. — Dzisiaj nie ma wody w kamienicy. Remonty jakie są prowadzone, zagrażają mojemu życiu. Parę razy pytano mnie, kiedy się wreszcie wyprowadzę, było podpalenie — wyliczała. Co do samych remontów doprecyzowała: „są niszczone stropy, podłogi, ściany. Sama wzywałam policję, kiedy zaczęto kuć ścianę nośną”. — Dwa razy miałam telefon od firmy Gerente, czyli administratora Jowisza, z pytaniem czy już złożyłam wniosek o nowe mieszkanie albo kiedy się wyprowadzę — mówiła Thomas. Bartłomiej Opaliński, członek komisji weryfikacyjnej z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego zapytał Annę Thomas o zespół do spraw reprywatyzacji przy urzędzie dzielnicy Śródmieście. — Byłam jego przewodniczącą, zajmowaliśmy się badaniem historii kamienic — odpowiedziała mieszkanka. Dziś, jak dodała, zespół nie istnieje. — Po trzech miesiącach wiceprezydent Jóźwiak go rozwiązał, nie podał powodu — stwierdziła. Według Thomas, przyczyną rozwiązania zespołu były «nieprawidłowości w reprywatyzacji kamienic, którymi interesowali się jego członkowie». Sebastian Kaleta, członek komisji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości dopytywał mieszkankę Thomas o jej opinię na temat działania sądu i prokuratury w sprawie Poznańskiej 14. Sąd — według niej — nie sprawdził podczas postępowania spadkowego wszystkich okoliczności co do przekazania spadku na rzecz Włodawera. — Wziął pod uwagę jedynie te pisma, które dostarczył mu mecenas Robert N. — stwierdziła. Dalej podkreśliła, że w sprawie Poznańskiej przez długie miesiące nie działo się zupełnie nic. — Dopiero w zeszłym roku zostałam zawiadomienie, że sprawa została przeniesiona do Prokuratury we Wrocławiu — poinformowała Thomas. Zakończyło się przesłuchanie Joanny Nawrockiej, mieszkającej w kamienicy przy Poznańskiej 14 od 1985 roku. Już na samym początku swojej wypowiedzi przyznała, że kilkukrotnie dzwoniono do niej z pytaniem «ile chce pieniędzy za wyprowadzenie się». Dopytywana o nękanie przez nowych właścicieli, powiedziała: Włamano się do mnie raz we wrześniu 2016 roku, a w czerwcu tego roku próbowano się włamać ponownie. Przewodniczący Patryk Jaki pytał Nawrocką, czy ktoś z urzędu miasta proponował jej pomoc. – Nie – oświadczyła krótko świadek. Dodała, że w czerwcu tego roku spotkała się z panią Magdaleną Młochowską (pełnomocniczką miasta do spraw pomocy lokatorom) w sprawie możliwości nabycia innego mieszkania. Zastrzegła jednak, że z Poznańskiej 14 nie chciałaby się wyprowadzać. Członkowie komisji dopytywali również o podwyżki czynszów. Nawrocka poinformowała, że płaci czynsz 14,70 zł za metr kwadratowy (po pierwszej podwyżce z 8 zł) . Dalej tłumaczyła, że dostała też kolejną podwyżkę (do 25 złotych) jest w sądzie, więc nie płaci tej kwoty. Przez to — jak doprecyzowała — ma zadłużenie i zawieszone postanowienie o eksmisji. Podobnie jak poprzedni świadek Robert Migros, Nawrocka przekonywała, że stan kamienicy obecnie «jest fatalny», a prace budowlane, które tam trwają — bardzo uciążliwe dla mieszkańców. Pełnomocnicy ratusza ponownie dopytywali o to, czy Nawrocka pytała urząd miasta o możliwość nabycia zastępczego lokalu socjalnego. Świadek odpowiedziała krótko: nie. Zakończyło się przesłuchanie Roberta Migrosa. Komisja oczekuje na kolejnego świadka, którym jest Joanna Nawrocka — również mieszkanka kamienicy przy Poznańskiej 14. Po zakończeniu zadawania pytań przez członków komisji weryfikacyjnej, świadka Roberta Migrosa przepytywać zaczęli pełnomocnicy ratusza. Chcieli wiedzieć, czy mieszkaniec zgłaszał się do urzędu miasta czy dzielnicy z prośbą o nowy lokal socjalny albo o bezpłatną pomoc prawną. Na oba te pytania Migros odpowiedział przecząco. — Czy pan wie, że miasto pomogło 17 rodzinom z tej kamienicy? — pytała Migrosa mecenas Zofia Gajewska (reprezentująca ratusz) . Świadek przyznał, że «nie ma wiedzy na ten temat». O to, dlaczego Migros nie starał się o lokal zastępczy dopytywał też pełnomocnik Janusza Piecyka – mecenas Michał Korolczuk. Odpowiedź świadka była krótka. — Nie starałem się, bo wierzę w sprawiedliwość — powiedział. Dodał też, że chciałby tam mieszkać dalej. Przesłuchiwany przed komisją Robert Migros był szczegółowo dopytywany o to, czy nowi właściciele kamienicy przy Poznańskiej 14 nękali go. Oprócz wspomnianych wcześniej dokuczliwych prac budowlanych, świadek przypomniał jedną sytuację.