W 2018 roku możliwy jest przetarg na polską elektrownię jądrową — uważa Andrzej J. Piotrowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Energii.
Polska siłownia jądrowa to wciąż melodia przyszłości. Kiedy powstanie, nie wiadomo. Niedawno minister energii Krzysztof Tchórzewski mówił, że mogłaby być gotowa już w 2029 r. Ten termin jest jednak bardzo mało realny. Bardzo ambitny jest także termin 2031 roku, jaki przedstawił latem ubiegłego roku Eryk Kłossowski, prezes zarządu Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
Kluczem do dokładniejszego określenia, kiedy zakład mógłby powstać, byłoby rozpisanie przetargu. A ten jest, jak powiedział podczas XIV Kongresu Nowego Przemysłu, wiceminister Andrzej J. Piotrowski możliwy już nawet na początku przyszłego roku. Oczywiście poprzedzić go musi odpowiednia decyzja rządu.
— Mamy uchwały gmin, w których potencjalnie mogłaby zostać zlokalizowana elektrownia, mamy uchwały powiatów. Możliwa jest też wkrótce uchwała sejmiku [woj. pomorskiego]. Wokół elektrowni się sporo dzieje, tyle że nie jest to spektakularne — mówi wiceminister.
Jak miałby wyglądać ewentualny przetarg? Możliwe jest na przykład postępowanie dwuetapowe. Połączone zostałoby ono z konsultacjami technicznymi.
A kwestia nowych mocy jest coraz bardziej paląca. Z jednej strony grożą nam niedobory energii, z drugiej wzrost jej cen. Nawet bowiem jeśli utrzymamy obecne moce oparte na węglu kamiennym i brunatnym, to ze względu na europejskie prawodawstwo prąd z takich siłowni może drożeć.
— Najlepszym rozwiązaniem byłyby siłownie zeroemisyjne — mówi Andrzej Strupczewski, rzecznik ds. energetyki jądrowej, Narodowe Centrum Badań Jądrowych. — W grę wchodzi OZE, lub siłownie jądrowe. Tyle że te pierwsze z wielu powodów nie mają racji bytu — tłumaczy zwolennik energetyki jądrowej.
Jakie są jego zdaniem podstawowe wady OZE? — Potrzebujemy pewnego źródła energii, takie które będzie mogło ja dostarczać cały czas. W przypadku wiatraków nie mamy na ladzie sprzyjających warunków. Lepiej jest na Bałtyku, ale koszty są wysokie — mówi naukowiec. — Co więcej, regularnie mamy w naszym regionie okresy bezwietrznej pogody. Aby temu przeciwdziałać, musiałyby powstać siłownie szczytowo-pompowe, a to oznaczałoby gigantyczne wydatki — podkreśla rzecznik.