«Po 1989 roku państwo polskie było bardzo słabe, mieliśmy bardzo słabe elity. Wielu spośród elit było po grantach na niemieckich uczelniach».
Powodów było kilka. Do 1989 roku Polska nie była suwerennym krajem. Byliśmy pod okupacją sowiecką. Przyjęto pewną koncepcję, interpretację. Po 1989 roku państwo polskie było bardzo słabe, mieliśmy bardzo słabe elity. Wielu spośród elit było po grantach na niemieckich uczelniach. Czuli pewien dług, zobowiązanie. Być może wielu z nich to jest, czy też była agentura wpływu – tego nie można wykluczyć
— powiedział w telewizji wPolsce.pl poseł Arkadiusz Mularczyk, odpowiadają na pytanie, dlaczego do tej pory nie zrobiono kwerendy dokumentów w archiwach na temat reparacji wojennych.
CZYTAJ RÓ WNIE Ż: TYLKO U NAS. Formalna walka Polski o reparacje coraz bliżej! Znamy koszt kwerendy dokumentacji niezbędnej do złożenia przez Polskę wniosku reparacyjnego
Zaskakujące wypowiedzi w niemieckiej sondzie ulicznej. „My, Niemcy to zrobiliśmy. Żądania reparacyjne Polski są uzasadnione”. WIDEO
Dodał, że kiedy dziś słucha wypowiedzi różnych historyków i prawników, to w 90 proc. jest pewien, że to agentura wpływu.
Są ludzie na usługach służb niemieckich, a nie na usługach państwa polskiego. Jeśli mówi się, że Polska nie ma praw do reparacji, że Polska nie ma formalnego prawa do reparacji, że nie mamy moralnego prawa do reparacji… Większość tych ludzi to osoby, które całe swoje życie zawodowe spędzali na uczelniach i grantach niemieckich i to jest główny powód
— podkreślił polityk.
Praktycznie we wszystkich polskich miastach znajdują się archiwa, gdzie są informacje o stratach wojennych.
Po wojnie była wielka akcja szacowania strat wojennych i ci ludzie, którzy przeżyli wojnę, zgłaszali do urzędów miast, do urzędów wojewódzkich formularze, gdzie opisywano straty materialne i ludzkie. Każda rodzina wskazywała, co straciła, jaki majątek, nieruchomości, działki, zwierzynę. Opisywano także, że stracono członków rodziny. W oparciu o tę dokumentację stworzono wówczas raport Biura Odszkodowań Wojennych, który w sposób całościowy oszacowywał straty Polski. Tych strat do końca precyzyjnie nie można było oszacować. Wielu ludzi zginęło i nie mogło opowiedzieć swojej historii
— mówił poseł.
Podkreślił, że te wszystkie dokumenty znajdują się w archiwach i na początkowym etapie przygotowywania raportów o szkodach, ważne jest, żeby dokumenty, na podstawie których będą przygotowywane opinie, były także dostępne dla opinii publicznej, ale również obywateli.
Tak, żeby każdy obywatel mógł, nawet przy pomocy komputera, sprawdzić na stronie archiwów państwowych katalog, w którym zawarte będą informacje o tym czy jego przodkowie zgłaszali takie formularze. To jest przełom. Takie wnioski widziałem, byłem w archiwach. To wszystko jest bardzo dobrze udokumentowane, Ludzie po wojnie liczyli, że dostaną odszkodowanie za śmierć bliskich, utracony majątek. Są tam pewne wyceny, Dlatego dziś ważne jest, żebyśmy wykonali jako państwo taką pracę, żeby te dokumenty były publicznie znane i dostępne w archiwach państwowych
— dodał Mularczyk.
Przypomniał, że chcą otworzyć dla obywateli ścieżkę prawną poprzez wniosek do Trybunału Konstytucyjnego.
Jeśli wyrok TK będzie pozytywny, to wówczas taka ścieżka zostałaby otwarta i możliwość pozwania państwa niemieckiego stałaby się realna. Dotychczas takiej możliwości nie było. Orzecznictwo Sądu Najwyższego było takie, że przed polskimi sądami nie można pozywać państw obcych, z uwagi na immunitet jurysdykcyjny. Taką ścieżkę otwarto na przykład we Włoszech i istnieje możliwość pozywania państwa niemieckiego za prace przymusowe czy zbrodnie wojenne. Podobny wniosek jest złożony w TK. Jeśli ten wyrok będzie pozytywny, to będzie to sprawa przełomowa
— powiedział poseł Arkadiusz Mularczyk.
wkt