Sąd UE w Luksemburgu unieważnił w czwartek decyzję Prezydium Parlamentu Europejskiego nakładającą sankcje na byłego europosła Janusza Korwin-Mikkego z powodu jego wypowiedzi na sali obrad.
Korwin-Mikke był karany za słowa, jakie wygłaszał podczas debat
dotyczących migracji oraz nierówności w zarobkach kobiet i mężczyzn.
Prezydium europarlamentu w 2016 i 2017 r. podtrzymało kary nałożone na
polskiego eurodeputowanego przez ówczesnego przewodniczącego tej
instytucji Martina Schulza oraz obecnego szefa PE Antonio Tajaniego.
W ramach restrykcji Korwin-Mikke był pozbawiony prawa do otrzymywania
dziennej diety na utrzymanie przez okres 10 i 30 dni; czasowo
zawieszono też jego uczestnictwo we wszystkich pracach PE na 5 i 10 dni.
Eurodeputowany zaskarżył obie te decyzje.
W czwartkowych wyrokach sąd UE stwierdził, że wolności słowa
parlamentarzystów należy przyznać zwiększoną ochronę ze względu na
fundamentalne znaczenie, jakie w społeczeństwie demokratycznym odgrywa
parlament. Sędziowie uznali, że ani z decyzji Prezydium PE, ani z pism
procesowych stron nie wynika, że wypowiedzi Korwin-Mikkego w jakikolwiek
sposób zakłóciły obrady, a tylko to mogłoby być podstawą do wymierzenia
kary.
W trakcie ubiegłorocznej debaty na temat różnic w wynagrodzeniach
między kobietami i mężczyznami europoseł przekonywał, że kobiety muszą
zarabiać mniej, bo «są słabsze, mniejsze i mniej inteligentne». Sprawa
oburzyła eurodeputowanych, którzy zwrócili się do szefa PE o karę dla
Polaka. Z kolei w 2016 r. musiał odpowiedzieć za słowa, w których
migrantów z Afryki porównał do zalewającego Europę «szamba». W sumie
został pozbawiony diet o równowartości kilku tysięcy euro.
Sąd UE ocenił, że korzystanie z wolności słowa w Parlamencie
Europejskim musi czasem ustąpić uzasadnionym interesom, jakimi są ochrona prawidłowego porządku działalności parlamentarnej i ochrona praw
innych parlamentarzystów. «Wewnętrzne zasady parlamentu mogą
przewidywać możliwość nakładania kar z powodu wypowiedzi formułowanych
przez parlamentarzystów tylko pod warunkiem, że wypowiedzi te godzą w
jego skuteczne funkcjonowanie lub stanowią poważne zagrożenie dla
społeczeństwa, takie jak nawoływanie do przemocy lub nienawiści rasowej»
— czytamy w komunikacie Trybunału Sprawiedliwości UE.
Sąd odrzucił argument PE, jakoby «zakłócenie», które uzasadniałoby
nałożenie kar dyscyplinarnych, nastąpiło poza obradami (bo podczas obrad
ich nie było) poprzez godzenie w reputację europarlamentu i jego
godność jako instytucji. Sędziowie wskazali na brak jasno określonych
kryteriów, które mogłyby skłonić prezydium PE do stwierdzenia rzekomego
naruszenia godności tej instytucji. Co więcej, taka interpretacja
prowadziłaby do arbitralnego ograniczenia wolności słowa
eurodeputowanych.
«W tych okolicznościach i pomimo szczególnie szokującego charakteru
słów użytych przez skarżącego podczas jego wystąpień, Parlament nie mógł
w niniejszym przypadku nałożyć na niego środka dyscyplinarnego» —
podkreślił sąd UE. W związku z tym stwierdzono nieważność decyzji wobec
Korwin-Mikkego.
Parlament Europejski ma wyrównać politykowi straty, jakie wynikały z
nałożonych na niego sankcji. Sędziowie nie przystali jednak na wniosek w
sprawie zadośćuczynienia mu krzywdy. Od decyzji sądu UE można wnieść
odwołanie do Trybunału Sprawiedliwości, musi być ono jednak ograniczone
do kwestii prawnych.
Lista kar, jakimi został objęty europoseł jest dłuższa niż tylko te
dwie sprawy. W 2015 r. Korwin-Mikke został ukarany przez Schulza za
zakłócenie przebiegu sesji PE, m.in. przez wznoszenie ręki w
hitlerowskim geście.
Na początku 2018 r. Korwin-Mikke ogłosił, że zrzeka się sprawowanego
od 2014 r. mandatu europosła. Jako powód podał chęć większego
zaangażowania się w politykę krajową. Polityk zapowiadał chęć walki o
prezydenturę Warszawy.