Домой Polish — mix "Kobieta powinna mieć młodszego faceta, chociażby ze względów technicznych". Ewa Kasprzyk na...

"Kobieta powinna mieć młodszego faceta, chociażby ze względów technicznych". Ewa Kasprzyk na ostro

219
0
ПОДЕЛИТЬСЯ

Ewa Kasprzyk to jedna z najbarwniejszych polskich gwiazd dużego ekranu. Choć osiągnęła w zawodzie aktorki wiele, nie spoczywa na laurach, tylko dalej tworzy. Wkrótce zobaczymy ją w trzeciej części Kogla-Mogla.
Wulkan pozytywnej energii? Oto wręcz podręcznikowy przykład • Fot. Marcin Stepien/ Agencja Gazeta Sylwia Wamej 13 października 2018 E wa Kasprzyk to jedna z najbarwniejszych polskich gwiazd. Mimo, że w zawodzie aktorki osiągnęła naprawdę wiele, nie spoczywa na laurach, tylko dalej tworzy. Kocha życie i otwarcie mówi o «dojrzałym» seksie. Po 30 latach od pierwszej części «Kogla -Mogla» ponownie wcieli się w postać Barbary Wolańskiej, która w trzeciej części kultowej komedii zostanie seks trenerką!
Na spotkanie do małej knajpki na warszawskim Mokotowie, Ewa Kasprzyk przyjeżdża rowerem, bo jak mówi, nie wyobraża sobie życia bez sportu. Dużo opowiada, prawie cały czas się śmieje i właściwie nie spuszcza z oczu ukochanej suczki rasy papillon, Shakiry. Ewa Kasprzyk to kobieta wulkan, która podkreśla: «mnie chce się chcieć». Po 30 latach wraca pani na plan «Kogla-Mogla”. W życiu Barbary Wolańskiej zaszły spore zmiany. Została sex coachem i napisała książkę «Jak znalazłam swój punkt G».
Ewa Kasprzyk: Mimo że sama namówiłam Ilonę Łepkowską, scenarzystkę «Kogla-Mogla», na nakręcenie trzeciej części, trochę się bałam tej roli i początkowo wzbraniałam się przez postacią ekspertki od seksu. Mogłaby być przecież bizneswoman. Tym bardziej, że Wolańska była osobą z zasadami moralnymi, wszystkich posądzała dookoła o zdrady. Ale ludzie się zmieniają i dokształcają się. Powstają też nowe zawody. Ewa Kasprzyk na planie pierwszej części «Kogla-Mogla» • Fot. Instagram/ Ewa Kasprzyk
Myślę, że po 30 latach od pierwszej wersji, ta postać jest wiarygodna. Ilona Łepkowska powiedziała mi, że tworząc tę rolę, bazowała na moim życiu i tym, co pojawia się o mnie w mediach. A jeszcze w dodatku Wolańska napisała książkę «Jak znalazłam swój punkt G» i jest zapraszana do programów śniadaniowych. Trochę się bałam, że będę musiała biegać do telewizji i znów opowiadać o penisach i łechtaczkach. Miałam nosa, bo oczywiście tabloidy pisały potem, że Ewa Kasprzyk wystąpiła nago na okładce książki.
No ale to jest rola. Wolańska ma misję, tak jak przed laty Michalina Wisłocka. Zresztą ja, przygotowując się do tej roli, wzorowałam się na programach jednej z amerykańskich seksuolożek, która opowiadała o seksualności w tak zwyczajny sposób, jakby mówiła o gotowaniu zupy pomidorowej. Więc i ja w tej roli staram się iść w stronę naturalności. Jest pani podobna do filmowej Wolańskiej?
Mam nadzieję, że nie jestem tak zazdrosna, jak Wolańska (śmiech). Ona była niepowtarzalna w tej swojej zaciekłości. Zresztą gdy «Kogel-Mogel” pojawił się w kinach, mój mąż dostawał wiele telefonów z pytaniem, jak może ze mną wytrzymać? Taki wizerunek stworzyłam do tej roli. Poza tym różnimy się od siebie z Wolańską. Ja jestem postrzegana jako przebojowa przez role, ale taki wizerunek kreują też media.
Myślę, że reżyserzy też to wykorzystują i obsadzają mnie w rolach kobiet luksusowych lub niezłomnych. Budujemy filmowe postaci w oparciu o swoje doświadczenia i cechy, dlatego ja nie gram bohaterek wiotkich albo bluszczy, które oblepiają faceta. Jestem postrzegana jako kobieta silna i przebojowa. Zresztą, jeżeli mam wpływ na role, to wybieram sobie kreacje kobiet kolorowych, które tak jak w przypadku «Dalidy» są nieprzeciętne. Mam w sobie bardzo dużo energii i cech silnej osoby. Sama projektuję swoje życie. Zawsze była pani taka kolorowa i pełna energii do działania?
Już w podstawówce byłam prowodyrem i osobą, która ciągle coś inicjowała. Jak trzeba było zorganizować ucieczkę z lekcji, to byłam pierwsza. Gdy skończyłam gimnastykę artystyczną, to potem zaczęłam pływać. Później przyszedł czas na zainteresowanie wierszami. Na studiach założyłam teatrzyk. Ciągle mi było mało i dlatego może zawsze szukałam przysłowiowego guza. Są ludzie, którzy kończą jakiś etap i mówią: «OK: Ja już coś osiągnęłam i to mi wystarcza”. A ja ciągle gnam do przodu.
Inne kobiety mi piszą, żebym nie schodziła z obranej drogi. A ja nie mam żadnej misji, po prostu tak żyję. Ale to tylko tak wygląda kolorowo z jednej strony. Bo przecież jakąś cenę za to płacę. To nie jest tak, że nie mam żadnych słabości. Miałam różne zawirowania życiowe, ale teraz wstaję z łóżka i dziękuję, że mogę to zrobić i mogę chodzić. Gdy byłam kontuzjowana, przypominałam sobie słabsze momenty i wtedy myślałam, że teraz trzeba wykorzystać sytuację, bo jest dobrze i znów mogę działać, planować. Ewa Kasprzyk nie boi pokazywać się w naturalnej odsłonie, bez makijażu • Fot. Instagram Teraz ma pani dobry czas w życiu?
Teraz jest bardzo fajnie w moim życiu. Zagrałam w pięciu filmach. Nie są to co prawda główne role, ale wyraziste. Wcielam się w kolorowe, odważne i ekscentryczne kobiety. Za chwilę mam też próbę do drugiej części spektaklu «Berek, czyli upiór w moherze». Będę sama go reżyserować, bo dziesięć lat grałam tę sztukę w Teatrze Kwadrat. Teraz będzie nosić tytuł «Lepsza zmiana». A mówi się, że nie ma ról dla kobiet dojrzałych.
Tak właśnie jest, a to wynika z tego, że w Polsce nikogo nie interesują dojrzałe kobiety. Są nieliczne filmy, w których w rolach głównych występują doświadczone życiowo aktorki. Ale uważam, że pomija się je, a reżyserom wydaje się, że nikt nie przyjdzie do kina oglądać stare baby. Ameryka jest przykładem, że może być inaczej. Produkcje z udziałem Meryl Streep, Cher czy Jane Fondy cieszą się olbrzymim zainteresowaniem.
Będąc na planie jednego z filmów ktoś mi powiedział: «szkoda, że grasz taką małą rolę. Jak ja chciałbym zobaczyć cię w duecie i czegoś dowiedzieć się o dojrzałym związku”. To było bardzo miłe. Zresztą nie nazywałabym się Kasprzyk, gdybym nie zrobiła czegoś dla siebie. Mam nadzieję, że niedługo będzie skończony taki jeden scenariusz. Ja zagram główną rolę. Trzeba czasem samemu wziąć sprawy w swoje ręce. Wiadomo, że można machnąć ręką na wszystko i powiedzieć: «mam to w dupie, już się w życiu nagrałam, swoje zrobiłam i dziękuję”. Mogłabym odcinać teraz kupony. Ale mi się nie chce nie chcieć. Chce mi się chcieć! Przez wiele lat była pani na etacie w Teatrze Kwadrat. Dlaczego pani stamtąd odeszła?
Z Kwadratem wzięłam rozwód. Stwierdziłam, że za długo tam jestem. Grałam przecież 17 lat. To jest wspaniały teatr, ale wie pani, to jest trochę tak, jakby się pani kąpała w tej samej wodzie. Trzeba wprowadzać płodozmian w swoim życiu. Są ludzie, którzy przepracowali pół wieku w jednej fabryce i strach ich ogarnia przed nowym.
Mnie z kolei przeraziła wizja, że miałabym mieć na przykład jubileusz na scenie jako 80-latka, gdzie wręczono by mi bukiet kwiatów. Ktoś by zaśpiewał dla mnie lub wyrecytował wiersz. Wszyscy by mi się przyglądali jako nobliwej staruszce. I tak zostałałabym tam. Więc postanowiłam zrezygnować z etatu i zacząć na nowo.
Żyje pani pełnią życia, ale otwarcie mówi też o dojrzałym seksie. Pożałowała pani kiedykolwiek swojej szczerości?
Raczej nie, chociaż kiedyś się popłakałam. Po jednym z programów, gdzie razem z zaproszonymi ekspertami rozmawialiśmy o operacjach plastycznych części ciała, dorobiono historię, czego ja sobie nie poprawiałam. Zaczęto dosłownie grzebać w moich częściach seksualnych.
Ale przecież ja nie jestem jedyną osobą w tym kraju, która ma tak otwarte spojrzenie na te tematy.

Continue reading...