Wyszło na jaw, że posłanka Joanna Scheuring-Wielgus oddała do schroniska swoje dwa psy. Nie można walczyć skutecznie i wiarygodnie o prawa zwierząt, nie okazując szacunku własnym przyjaciołom.
Kampania wyborcza ma to do siebie, że często odsłania prawdziwą twarz polityków. Ujawnia sprawy, jakie zapewne woleliby ukryć przed opinią publiczną, bo stanowią rysę na ich kryształowym wizerunku. Właśnie wyszło na światło dzienne, dzięki publikacji „Faktu”, że posłanka Joanna Scheuring-Wielgus w 2016 r. oddała do schroniska swoje dwa psy. Pani poseł znana jest z zaangażowania w walkę o prawa niepełnosprawnych, stanęła na pierwszej linii walki z pedofilią w Kościele katolickim, ale też, uwaga, angażuje się w walkę o prawa zwierząt.
Czytaj także: Ruszyła pierwsza w Polsce akcja Puste Schronisko. Ma sens?
To wszystko nie trzyma się kupy. Nie można walczyć skutecznie i wiarygodnie o prawa zwierząt, nie okazując szacunku własnym przyjaciołom. Nie chce się wierzyć, że pani poseł nie wie, czym są schroniska dla zwierząt, jaką traumę przeżywają zamknięte nagle w klatce, pośród nieznanych zapachów, wiecznego ujadania z tęsknoty, obcych ludzi. Jak bardzo tęskni psie serce, nie rozumiejąc, dlaczego nagle znalazło się w piekle. Nie chce się wierzyć, że pani poseł nigdy nie była w takim miejscu. I że nie zrobiło na niej wrażenia.
W ziemię wbija ponadto tłumaczenie pani poseł. Twierdzi, że to były jej ukochane psy, a decyzja dramatyczna.