To musiało się tak skończyć. Prędzej czy później PiS musiał wpaść na ten pomysł. Władza cierpiąca na megalomanię, systemowo marnująca publiczne miliardy, propagandą sukcesu zasłaniająca drożyznę, chaos i niezliczone afery, musiała w końcu rzucić się na organizację letnich igrzysk olimpijskich.
Chcę z tego miejsca ogłosić, po konsultacjach, które odbyliśmy z szefostwem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, z panem ministrem sportu, jego współpracownikami, ze stroną rządową, że jest naszą ambicją i zamiarem, aby rozpocząć starania o letnie igrzyska olimpijskie w naszym kraju w roku 2036 — ogłosił w środę prezydent Andrzej Duda.
PiS chce igrzysk olimpijskich
Nie ma przypadku w tym, że prezydent zaczyna opowiadać o igrzyskach olimpijskich w Warszawie 20 dni przed wyborami parlamentarnymi. Za tą organizacją nie stoi żaden plan, choćby namysł. To po prostu kolejne narzędzie, którym PiS chce zdobyć głosy Polek i Polaków. Taka sportowa wersja wstawania z kolan. Chyba tylko porażki z Mołdawią i Albanią sprawiły, że prezydent nie zapowiedział również rozpoczęcia starań o piłkarski mundial.
Gdyby potraktować propozycję Andrzeja Dudy poważnie, trzeba by zapytać, czy Polskę na igrzyska stać. Czy to najlepszy sposób na wydanie kilkunastu miliardów dolarów (igrzyska w Tokio kosztowały 13 mld, w Rio – 20 mld dol.