PiS-owcy po wygranym głosowaniu w sprawie aborcji wpadli na sali sejmowej w dziki entuzjazm wcale nie z powodu ‘obrony nienarodzonych’. Po raz pierwszy udało im się pokazać nieskuteczność Donalda Tuska i to na oczach jego własnego elektoratu. Ta sprawa będzie miała poważne konsekwencje dla wizerunku rządu — piątkowe wydarzenia w Sejmie komentuje Grzegorz Sroczyński.
«Donald Tusk teraz to już naprawdę się wścieknie» — ironizują prawackie konta w mediach społecznościowych. I to jest istota problemu. Odrzucenie ustawy o dekryminalizacji aborcji ujawnia dziwną słabość Donalda Tuska i niezborność całej koalicji. Oto można wyborczyniom i wyborcom coś uroczyście obiecać, zaklinać się na wiecach, jak ważna to sprawa, padać do nóg kobiet, a potem nie wykazać żadnej siły, nie użyć żadnego młotka ani nawet śrubokręta, żeby rzecz zrealizować. Serio Tusk nie mógł przycisnąć Giertycha? Zagrozić mu: głosujesz albo wynocha z klubu? Ogon macha już psem? Serio nie dało się jednego czy dwóch peeselowców czymś atrakcyjnym «przekonać»?
REKLAMA
Zobacz wideo Małgorzata Kidawa-Błońska: Jeśli się okaże, że Roman Giertych złamał dyscyplinę, odpowie jak każdy poseł
Sprawa aborcji to dla wielu wyborców papierek lakmusowy generalnej sprawczości rządu
Problem z aborcją jest nie tylko taki, że chodzi o prawa kobiet. Moralizowanie na chwilę odłóżmy. Z badań widać inną ważną rzecz, którą ostatnio tłumaczył mi Marcin Duma z IBRIS-u. Wyborcy rządzącej koalicji niemoc i rozdźwięk w sprawie aborcji ekstrapolują na inne obszary życia. «Dlaczego różne rzeczy nie są realizowane?» — pytają badacze. «Bo w koalicji nie ma zgody, kłócą się o wszystko, jak o aborcję» — pada odpowiedź. Innymi słowy, sprawa aborcji to dla wielu wyborców papierek lakmusowy generalnej sprawczości rządu. Drogie mieszkania? Nic z tym nie robią, bo się tylko kłócą, patrz: aborcja. Pociągi w wakacje się spóźniają? Tego też nie załatwią, bo się kłócą, patrz: aborcja. I tak dalej. Uroczyście obiecana liberalizacja ustawy aborcyjnej siedzi wyborcom w sercach jak cierń, który nieustannie przypomina: nasz rząd nie potrafi się zebrać i nawet tak solennej obietnicy w jakiejś formie dowieźć. Niekoniecznie w stu procentach, ale choćby w czterdziestu czy pięćdziesięciu (ten warunek spełniała odrzucona dziś dekryminalizacja). Mówiąc już zupełnie cynicznie: pokazanie sprawczości w tej jednej trudnej sprawie — aborcji — załatwiłoby rządowi PR-owo sporo innych kłopotów. Dlaczego to się nie dzieje?
Być może Donald Tusk faktycznie jest słaby i nie daje rady sprawnie zarządzać układanką, którą dali mu do rąk wyborcy.