— Kraje wschodniej flanki powinny myśleć o konfrontacji (z Rosją — red.) szybciej. Nie w jakiejś abstrakcyjnej odległej przyszłości, ale w horyzoncie najbliższych lat. Jednej kadencji, jednego rządu — mówi
— Kraje wschodniej flanki powinny myśleć o konfrontacji (z Rosją — red.) szybciej. Nie w jakiejś abstrakcyjnej odległej przyszłości, ale w horyzoncie najbliższych lat. Jednej kadencji, jednego rządu — mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W wywiadzie dla WP podsumowuje osiągnięcia szczytu NATO w Waszyngtonie i mówi o ukraińskiej perspektywie przystąpienia do Sojuszu.
Mateusz Ratajczak, Wirtualna Polska: Szczyt w Waszyngtonie sprawi, że Ukraina będzie mogła zwyciężyć w wojnie, czy spowoduje, że po prostu jej nie przegra?
Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, ppłk rezerwy, doktor habilitowany nauk medycznych i prawnik: Założenia szczytu NATO w skrócie — wszystko, by mogła zwyciężyć.
Najbardziej namacalny efekt wynegocjowanych spraw to zobowiązanie do długoterminowej pomocy dla Ukrainy, wartej w przyszłym roku — minimum — 40 mld dolarów. To środki dotyczące pomocy zbrojeniowej, by Ukraina zbudowała i rozbudowała siłę do pokonania rosyjskiej agresji. Podkreślam — by mogła zwyciężyć.
Do tego mamy jasną deklarację utworzenia Wspólnego Centrum Analiz, Szkoleń i Edukacji NATO-Ukraina, czyli JATEC. Może brzmi gorzej niż miliardy dolarów, ale to w praktyce filar współpracy. Ma po pierwsze doprowadzić Ukrainę do większego zbliżenia z NATO, po drugie ma pomóc zastosować wnioski wynikające z wojny z Rosją dla potrzeb Sojuszu.
I oczywiście każdy szczyt jest wydarzeniem, w którym nakreślone są główne kierunki. Tak było i tym razem, bo sporo deklaracji było wypracowywanych długimi miesiącami. Natomiast to nie jest tak, że wszystkie ustalenia są już dokonane, wracamy do domu i nie ma nic «na później».
To znaczy? Jest deklaracja końcowa, szczyt można zamykać, co jest na później?
Oprócz tematyki, która wchodzi bezpośrednio w deklarację końcową szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego, omawianych jest wiele innych zagadnień, wiele dodatkowych wątków. Dotyczą już przyszłorocznego spotkania w tym gronie.
A konkretnie? Np. strzelanie do rosyjskich rakiet?
Na przykład systemów obrony przeciwlotniczej, które część krajów zdecydowało się przekazać Ukrainie, rozmieszczeń dodatkowego sprzętu wojskowego w Europie, czy właśnie strzelania do rosyjskich rakiet zagrażających NATO. Choć tu ważne uzupełnienie — będących jeszcze na terytorium Ukrainy.
Temat istnieje w debacie i w Europie, i w Stanach Zjednoczonych, zaistniał też w kuluarach szczytu w Waszyngtonie.
Dyskutować można o wszystkim, a na wojnie liczą się decyzje.
I takich w tym momencie nie ma. Polska samodzielnie nie poprowadzi takich działań, ale to nie oznacza, że dyskusja jest niepotrzebna. I zanim przejdziemy dalej — chcę podkreślić wyraźnie, że Polska sama nie może spełnić prośby strony ukraińskiej. Także ze względów technicznych.
Co innego, gdy rosyjska rakieta będzie w naszej przestrzeni powietrznej, bo wtedy nie mamy wyboru, musimy reagować, ale oczywiście biorąc pod uwagę wszystkie dodatkowe ryzyka z tym związane. To ryzyko dla obywateli i dla infrastruktury, bo przecież zestrzelony pocisk gdzieś spada. Dość powiedzieć, że w Rzeszowie trwa ruch pasażerskich samolotów.
Dyskusja w trakcie szczytu NATO jest właśnie po to, by można było omówić ten temat z sojusznikami, by zrozumieć ich punkt widzenia i ważyć racje — co i dlaczego za, co i dlaczego przeciw.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To inaczej — jaka jest dominująca emocja? Nie? Nie będziemy strzelać do rosyjskich rakiet nad terytorium Ukrainy?
Zanim do emocji, to ustalmy konkrety. Propozycja ze strony Polski dotyczyła użycia par dyżurnych sojuszniczych samolotów (w Polsce w ramach misji NATO Air Shielding pełnią dyżur amerykańskie myśliwce F-22 oraz piloci włoskich Eurofighterów, które stacjonują w bazie w Malborku — red.) do strącania rakiet, które stanowią bezpośrednie zagrożenie dla terytorium NATO jeszcze nad terytorium Ukrainy.
W debacie publicznej zaczyna wybrzmiewać coraz częściej coś na kształt strefy zakazu lotów lub jakiejś formy strefy buforowej, czyli przejęcia odpowiedzialności przez NATO za przestrzeń powietrzną na zachodniej Ukrainie. To są inne pomysły. «No fly zone» jest dużo dalej idącą koncepcją.
Czymś innym jest decyzja o strąceniu rakiety, która jednoznacznie kieruje się w stronę terytorium NATO i zagraża bezpieczeństwu NATO — na przykład portu lotniczego i jego operacji. Mieliśmy już w przebiegu tej wojny cztery rakiety, które wtargnęły w polską przestrzeń powietrzną.
Decyzji jednak brak.
Takie nie zapadają szybko.
Chyba jak wszystkie w przypadku tego konfliktu.
Jestem daleki od zadowolenia we wszystkich sprawach, ale też zauważajmy pozytywne informacje.
Ukraina usłyszała, że wszystkie kraje chcą zaprosić ją do Sojuszu — że ma otwartą drogę, że nic w tym zakresie się nie zmienia, że to się wydarzy. Rosja z kolei usłyszała, że musi natychmiast zakończyć tę wojnę, wycofać wszystkie siły z Ukrainy. Kraje NATO nie uznają nielegalnych aneksji terytoriów ukraińskich przez Rosję, w tym też Krymu. Poza tym NATO wzywa Rosję do wycofania się z Mołdawii i Gruzji.