Stało się to, co pewnego dnia musiało się stać. Zarazem jednak nikt, kto «serce ma po lewej stronie», nie ma powodu do radości. Razem po rozłamie będzie słabsze, Lewica wcale nie będzie mocniejsza — pisze
Stało się to, co pewnego dnia musiało się stać. Zarazem jednak nikt, kto «serce ma po lewej stronie», nie ma powodu do radości. Razem po rozłamie będzie słabsze, Lewica wcale nie będzie mocniejsza — pisze dla Wirtualnej Polski Patryk Słowik.
Magdalena Biejat, Dorota Olko, Joanna Wicha, Anna Górska, Daria Gosek-Popiołek — te parlamentarzystki ogłosiły, że opuszczają partię Razem i będą tworzyć wspólną przyszłość z będącą w rządowej koalicji Lewicą. Chcą — jak wynika z ich oświadczenia — wziąć odpowiedzialność za zmianę Polski na lepsze, a nie tylko recenzować z kanapy. W ślad za nimi poszła część innych związanych do dzisiaj z Razem polityków, w tym stołeczne radne.
Rozłam w Razem ciężko uznać za sensację. Zapowiadało się na to od dawna. Na dłuższą metę nie da się bowiem tworzyć wspólnego klubu parlamentarnego, w ramach którego część osób popiera rząd właściwie we wszystkim, a inne rząd głównie krytykują. Było to nienaturalne, niemożliwe do utrzymania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po ogłoszeniu przez parlamentarzystki ich decyzji niektórzy twierdzą, że dobrze zrobiły i na tym zyskają. Inni — że zrobiły źle, a partia Razem wcale nie straci.
Trudno się zgodzić z oboma poglądami. Jakkolwiek bowiem rozłam był kwestią czasu, to najprawdopodobniej nie zyska na nim nikt.
Po jednej stronie mamy pokiereszowaną partię Razem, na której pokładzie główne skrzypce grać będą Adrian Zandberg, Marcelina Zawisza i Maciej Konieczny.