— Chciałbym się teraz mylić, ale oby mecz ze Szkocją nie był naszym ostatnim w Dywizji A Ligi Narodów. Nie dojechaliśmy na ostatnie pół godziny meczu z Portugalią i to się zemściło. Nie może być też tak, że pierwszy gol rozkłada nas na łopatki – mówi były reprezentant Polski Piotr Czachowski po klęsce z Portugalią (1:5)
— Chciałbym się teraz mylić, ale oby mecz ze Szkocją nie był naszym ostatnim w Dywizji A Ligi Narodów. Nie dojechaliśmy na ostatnie pół godziny meczu z Portugalią i to się zemściło. Nie może być też tak, że pierwszy gol rozkłada nas na łopatki – mówi były reprezentant Polski Piotr Czachowski po klęsce z Portugalią (1:5)
Dariusz Ostafiński (Polsat Sport): Nawet nie wiem, jak to skomentować?
Piotr Czachowski (Były reprezentant Polski): W prostych słowach. Z nieba do piekła.
Tak po prostu?
No tak. Druga połowa była całkowicie nieudana. Może jeszcze pierwsze piętnaście minut przypominało nam, co zrobiliśmy w pierwszej, gdzie wszyscy byliśmy pod wrażeniem, że tak się można postawić Portugalii.
A potem?
Po prostu nas zdeklasowali, dobili. Choć to 5:1 wydaje mi się wynikiem trochę za wysokim. Tak to odbieram. Z drugiej strony, to jest właśnie siła takich zespołów, jak Portugalia. Każdą okazję potrafią wykorzystać. Jak idą, to na całego.
Wstyd?
Portugalia, to ćwierćfinalista ostatnich wielkich imprez. Ta porażka na pewno nie przynosi nam wstydu. Mamy to, co mamy. W obronie lepiej grać nie będziemy. Chciałbym się teraz mylić, ale oby mecz ze Szkocją nie był naszym ostatnim w Dywizji A Ligi Narodów.
Komentatorzy mówili, że straciliśmy siły, że pierwsza połowa za dużo nas kosztowała.
Tu się nie zgodzę. Poszło o coś innego. Jak ci tak dobrze idzie w pierwszej połowie i potem tracisz taką bramkę, to odjeżdżasz w drugą stronę. Zatem tu nie o brak siły chodzi.
Dla mnie też było jasne, że ten pierwszy stracony gol rozłożył nas na łopatki.
No tak, choć to nie powinno się zdarzyć. Trzeba umieć w takich sytuacjach zachować twarz, a nam ten mecz wymknął się całkowicie spod kontroli. W pierwszej byliśmy lepsi, a ta druga to była skrajność. U profesjonalistów nie powinno być tak, że pierwszy gol nas rozkłada i to zaczyna wyglądać agonalnie.