Historyczny awans na piłkarskie mistrzostwa świata reprezentacji Republiki Zielonego Przylądka doprowadził w poniedziałkowy wieczór jej fanów do szaleństwa. Na położonym na Atlantyku afrykańskim archipelagu oraz wśród rozsianej po całym świecie kabowerdeńskiej diaspory cieszą się wszyscy.
Historyczny awans na piłkarskie mistrzostwa świata reprezentacji Republiki Zielonego Przylądka doprowadził w poniedziałkowy wieczór jej fanów do szaleństwa. Na położonym na Atlantyku afrykańskim archipelagu oraz wśród rozsianej po całym świecie kabowerdeńskiej diaspory cieszą się wszyscy.
Zespół z byłej portugalskiej kolonii, jak podkreślają lokalni komentatorzy i kibice, sprawił «piękny prezent» na obchodzoną w tym roku 50. rocznicę niepodległości archipelagu. Awans z afrykańskiej grupy D zapewniła mu w poniedziałek wygrana z Eswatini 3:0.
Cabo Verde, jeden z najmniejszych krajów świata, który zapewnił sobie awans na MŚ, nie należał do faworytów grupy D. Od początku prym wiódł w niej Kamerun, potęga piłkarska Czarnego Lądu. Kabowerdeńczycy pierwsze starcie z «Nieposkromionymi Lwami» przypłacili nawet porażką na wyjeździe 1:4.
Wśród kibiców, którzy w poniedziałek tłumnie wylegli na ulice zamieszkanego przez niespełna 500 tys. osób archipelagu, przeważa opinia, że kluczowe w sukcesie «Błękitnych Rekinów» było doświadczenie zdobyte przez reprezentantów kraju w zagranicznych klubach.
— Trzon reprezentacji stanowią dziś zawodnicy, którzy na co dzień występują w klubach Portugalii lub grali tam w przeszłości – powiedział PAP pochodzący z Republiki Zielonego Przylądka kibic «Błękitnych Rekinów» Joao Lopes.
Dodał, że ten wyspiarski kraj, który dotychczas był kojarzony na świecie z plażami, muzyką morna oraz Cesarią Evorą, zyskał teraz nowych bohaterów — piłkarzy.