Doniesienia o korupcyjnej propozycji szefa KNF wobec właściciela banku wstrząsnęły sceną polityczną. Opozycja grzmi o układzie przejmującym banki, koalicja przebąkuje o prowokacji. Spróbujmy uporządkować fakty.
We wtorek, 13 listopada, „Gazeta Wyborcza” opublikowała stenogram rozmowy właściciela Getin Noble Banku i Idea Banku Leszka Czarneckiego i przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Marka Chrzanowskiego, z której wynikało, że szef KNF zażądał, by Czarnecki zatrudnił w swoim banku prawnika Grzegorza Kowalczyka z wynagrodzeniem 40 mln zł w ciągu trzech lat. W kwestii tej kwoty jesteśmy najbardziej zdani na domysły — w stenogramie nie pada — wynika z wyliczeń dziennikarzy na podstawie informacji od Leszka Czarneckiego.
Zobacz też:
Wynagrodzenie prawnika miało bowiem stanowić 1 proc. kapitalizacji banku po jego restrukturyzacji, co prowadzi do takiej właśnie kwoty. Słów 1 proc. też trudno w stenogramach szukać, szef KNF miał je napisać na kartce i podsunąć Czarneckiemu.
Zobacz też:
W zamian zaoferował biznesmenowi łagodniejsze traktowanie jego banków i — przede wszystkim zablokowanie planów przedstawiciela prezydenta w KNF — Zdzisława Sokala, który miał chcieć doprowadzić do upadku banki Czarneckiego po to, by je za złotówkę przejąć.
«Gazeta» poinformowała również że pełnomocnik Czarneckiego — mecenas Roman Giertych złożył 7 listopada w tej sprawie doniesienie do prokuratury.
We wtorek sprawa wybuchła (chociaż «Gazeta» rekomendowała ten tekst w mediach społecznościowych już poprzedniego dnia). Premier Mateusz Morawiecki najwyraźniej dowiedział się o niej właśnie z gazet i zażądał od przewodniczącego KNF natychmiastowych wyjaśnień. W chwili publikacji Marek Chrzanowski był w Singapurze, więc skrócił swój pobyt, by następnego dnia rano stawić się na dywaniku u premiera.