W piątek (trzynastego!) agencja ratingowa Standard & Poor’s zaktualizuje ocenę ryzyka kredytowego Polski. Pecha nie należy raczej oczekiwać, ale ekonomiści powątpiewają też, by ta trzynastka okazała się dla nas wyjątkowo szczęśliwa.
Mimo bardzo dobrych wyników gospodarczych i pozytywnych zmian wskaźników zadłużenia, na podwyżkę ratingu nie mamy co w najbliższy piątek liczyć — twierdzą zgodnie ekonomiści. Bardziej prawdopodobna jest zmiana nastawienia w ocenie agencji ze stabilnej na pozytywną, ale i to — jak wyrokują — byłoby pewną niespodzianką.
— Wszelka pozytywna zmiana nastawienia byłaby bardzo zadowalającym inwestorów sygnałem — twierdzi Cezary Mech, były wiceminister finansów.
Zobacz też:
Ekonomista podkreśla, że ostatni rok był okresem boomu na świecie i Polska była jednym z krajów, w których rosła wartość aktywów, PKB, handel zagraniczny, poprawiały się wskaźniki zadłużenia. To byłyby argumenty za poprawą ratingu. A przeciw?
— Procesy konwergencji w Polsce nie następują lub postępują bardzo powoli. Także wynagrodzenia nie rosną w tempie adekwatnym do wzrostu gospodarczego, a to za sprawą importu miliona pracowników ze Wschodu. Nie widać także działań, które złagodziłyby sytuację demograficzną — wymienia Cezary Mech.
Zobacz też:
A to oznacza, że chociaż nie można powiedzieć, że obecna dobra sytuacja gospodarcza jest dziełem przypadku czy ma charakter przejściowy, to jednak długofalowy wzrost powinien mieć stabilniejsze fundamenty. — Dlatego mimo dobrych wskaźników gospodarczych, które plasowałyby Polskę wśród krajów o niższym ryzyku kredytowym, nie spodziewam się zmiany ratingu — podsumowuje Cezary Mech.
