Start Polish — mix Andrzej Duda dla Interii: Mieliśmy odwagę i determinację, ale to był dopiero...

Andrzej Duda dla Interii: Mieliśmy odwagę i determinację, ale to był dopiero pierwszy etap

295
0
TEILEN

Andrzej Duda dla Interii: Mieliśmy odwagę i determinację, ale to był dopiero pierwszy etap – fakty.interia.pl – Wyprowadzenie dużej grupy ludzi z nędzy to był pierwszy etap. Mieliśmy gigantyczną odwagę i determinację, aby to zrobić i wszystko dobrze
– Wyprowadzenie dużej grupy ludzi z nędzy to był pierwszy etap. Mieliśmy gigantyczną odwagę i determinację, aby to zrobić i wszystko dobrze działa. Teraz trzeba zacząć etap drugi, który polega na dynamicznym rozwoju. To będą lata inwestycji – mówi w wywiadzie dla Interii prezydent Andrzej Duda. Odpowiada też na pytania o wyraźny spadek poparcia wśród młodych, bezprecedensowe zaniechanie debaty przed drugą turą oraz groźbę zablokowania funduszy unijnych.
Zdjęcie
Andrzej Duda/Łukasz Gagulski /PAP
Agnieszka Maj, Remigiusz Półtorak: Panie prezydencie, na Rafała Trzaskowskiego chce zagłosować mniej więcej tyle osób, co na pana. Chce pan być prezydentem połowy Polaków?
Andrzej Duda, prezydent RP: – Jestem prezydentem wszystkich Polaków i chcę nim nadal być. Choć zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy zgadzają się z moimi decyzjami i poglądami.
Myśli pan, że to jest możliwe w tak bardzo podzielonym społeczeństwie?
– Zawsze powtarzam, że mamy swoją biało-czerwoną flagę, swój hymn, w którym są słowa, że „jeszcze Polska nie zginęła, kiedy MY żyjemy“. Nie „ja“, nie „ty“, ale „my“. Tu jest miejsce dla każdego, a to że różnimy się w poglądach i mamy inne spojrzenie na różne sprawy, to jest właśnie istota demokracji. Mamy do tego prawo. Kiedyś próbowano nas zmusić, abyśmy wszyscy myśleli to samo, a dzisiaj każdy może mieć takie poglądy, jakie uważa za stosowne.
Co pan chce osiągnąć, wysyłając sygnał do PSL-u czy Konfederacji w sprawie „koalicji spraw polskich“? To wstęp do nowej koalicji? Opozycja twierdzi, że tylko zagranie wyborcze.
– Wszyscy stajemy dzisiaj przed realnym wyborem – współpraca czy konflikt? Spokój czy awantury? Ja wybieram współpracę. Wybieram spokój. Wiem, że podobnie myśli większość wyborców, a także polityków – z którymi w najważniejszych sprawach niewiele mnie różni. To oczywiste, że najbliżej jest mi do Konfederacji, Koalicji Polskiej – Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale też do wielu bezpartyjnych samorządowców. Dlatego uważam, że taka wielka koalicja współpracy – koalicja polskich spraw – jest nam potrzebna.
Ale jak miałoby to wyglądać w praktyce? W Sejmie moglibyście umawiać się na przyjęcie konkretnych ustaw?
– To jedno z możliwych rozwiązań. Przecież wiele ustaw jest przyjmowanych w Sejmie bez ostrego boju politycznego. Na zewnątrz może się tak wydawać, w rzeczywistości jest inaczej. Jest wiele spraw, które nie wzbudzają wielkich emocji. Nie wykluczam jednak bliższej i bardziej sformalizowanej współpracy. Zarówno w Warszawie – w Sejmie, jak i w całej Polsce. Na wszystkich szczeblach samorządu – w województwach, powiatach i gminach.
Przed II turą zdarzyła się rzecz bez precedensu, nie doszło do debaty między kandydatami. To taki namacalny dowód na obniżenie kultury politycznej, ale też na podział w Polsce. Kto jest za to odpowiedzialny?
– Nie uważam, że to akurat dowód na podział w Polsce. Przed poprzednimi wyborami toczyłem ostrą walkę z Bronisławem Komorowskim, było pięć lat po katastrofie smoleńskiej, spór polityczny był wówczas ogromny, wydawałoby się, że nawet ostrzejszy niż dzisiaj. A jednak do debat doszło. Dlatego, że wszystko odbyło się zgodnie z od lat przyjętymi zasadami, Komorowski nie próbował oszukiwać, ustawiać debaty z którąś z telewizji. Sztaby się dogadały, telewizje też, ustalono terminy i formułę debat. Teraz pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, w której jedna prywatna telewizja razem ze sztabem kontrkandydata narzuca termin i formułę debaty bez żadnych ustaleń z drugą stroną. Proszę wyobrazić sobie taką sytuację w Stanach Zjednoczonych albo w państwach Europy Zachodniej. Przecież to niemożliwe.
– Nigdy nie miałem problemu z udziałem w debatach. Tak było pięć lat temu, tak było też w tej kampanii przed I turą wyborów. Jako pierwszy prezydent w historii wziąłem udział w debatach z wszystkimi rywalami. Moi poprzednicy – zarówno Aleksander Kwaśniewski, jak i Bronisław Komorowski – się na to nie odważyli i odmówili udziału w takich debatach. Ja wziąłem w nich udział – i to zarówno z panią Małgorzatą Kidawą-Błońską, jak i Rafałem Trzaskowskim – ze względu na szacunek dla moich rywali i ich wyborców. Wszystkich.
Tylko że to, w czym pan uczestniczył w TVP, też nie można w żaden sposób nazwać debatą. Nie czuł pan dyskomfortu, zgadzając się w Końskich na „debatę“ bez rywala?
– Byłem gotowy do debaty z rywalem, ale to on nie chciał skorzystać z tej możliwości. Żałuję, że tak się stało. Bo na pytania, które tam padły, on też powinien udzielić odpowiedzi. Szkoda, że pan Rafał Trzaskowski wybrał konferencję prasową z dziennikarzami zamiast debaty ze mną i odpowiedzi na pytania Polaków.
Co chciałby pan zmienić w drugiej kadencji, jeśli pan wygra?
– Druga kadencja będzie się oczywiście istotnie różnić, bo przed Polską stoją zupełnie inne wyzwania niż w 2015 roku, kiedy obejmowałem urząd. Podstawowym celem będzie powrót na ścieżkę szybkiego wzrostu i pokonanie skutków kryzysu wywołanego epidemią koronawirusa. I stąd program wielkich inwestycji – tych strategicznych, i tych lokalnych. W każdym zakątku Polski. I to wszystko przy zachowaniu programów społecznych, które udało się wprowadzić. To niezwykle ambitne wyzwanie i właśnie do tego potrzebna jest współpraca, szeroka koalicja dla polskich spraw, o której wcześniej mówiłem.
A konkretniej – w relacjach z PiS-em będzie pan bardziej „stawał okoniem“?
– Nigdy nie myślałem w tych kategoriach. Zawsze na zasadzie, jakie stanowisko powinien zająć prezydent RP. Dlatego wetowałem ustawy, na których bardzo zależało formacji politycznej, z której się wywodzę. I byłem też za te decyzje bardzo mocno krytykowany przez wiele osób, które na mnie wcześniej głosowały.
– To zupełnie normalne, że w wielu sprawach zgadzałem się z koalicją Zjednoczonej Prawicy. Przecież nie stałem się nagle prezydentem znikąd, byłem kandydatem PiS, związanym przez lata z tym ugrupowaniem. Z wieloma elementami programu partyjnego, który prezentowałem już w 2014 roku, szedłem rok później do wyborów. Śmiać mi się chciało, jak Platforma zarzucała, że go realizuję. A co miałem robić, realizować program PO? Bez żartów.
Chodzi nam bardziej o gesty w stosunku do innych środowisk politycznych, które by pokazywały, że rzeczywiście działa pan ponadpartyjnie, a nie jest całkowicie uzależniony od jednej partii.
– Tak było np. w przypadku ustawy o regionalnych izbach obrachunkowych, która moim zdaniem mogła zagrozić funkcjonowaniu samorządów czy ordynacji w wyborach do Parlamentu Europejskiego, która wprowadzała rozwiązania korzystne tylko dla PiS i PO. De facto marginalizowała inne ugrupowania. Zawetowałem ją w interesie mniejszych ugrupowań – PSL, Lewicy, Ruchu Kukiz czy partii, które dziś tworzą Konfederację.
Pana podpis ułaskawiający mężczyznę, który widnieje w rejestrze pedofilów, wywołał po I turze polityczną burzę. Dlaczego jego ofiary nie miały okazji skorzystać z Funduszu Sprawiedliwości, który m.in. w takich sytuacjach powinien być wykorzystywany?
– Nie wiem, dlaczego tak się nie stało.

Continue reading...