Policjant, który był obecny na komisariacie w nocy, w zmarł Igor Stachowiak, miał z nim kontakt już wcześniej. Obaj mężczyźni spotkali się trzy lata przed tragicznymi wydarzeniami z maja 2016 roku. Także wtedy doszło do nadużycia siły wobec zatrzymanego Stachowiaka. Ten wcześniejszy zatarg z policją mógł być przyczyną brutalnego zachowania funkcjonariuszy feralnego dnia.
Dziennikarze stacji TVN dotarli do nowych faktów w sprawie Igora Stachowiaka. Okazuje się, że policjant, który przesłuchiwał i raził paralizatorem Stachowiaka znał go od lat. Mężczyźni spotkali się w nocy z 13 na 14 czerwca 2013. Policja miała wówczas zatrzymać Stachowiaka pijanego i pod wpływem narkotyków, na stacji benzynowej. Młody mężczyzna miał być wtedy podduszany, a policjanci mieli go razić prądem i dotkliwie pobić. Jak twierdzą dziennikarze, Stachowiak złożył wtedy skargę na funkcjonariuszy. Postępowanie jednak umorzono.
Po raz drugi Stachowiak i policjant spotkał się 15 maja 2016 roku. To wówczas doszło do tragedii. Zatrzymanego na wrocławskim rynku mężczyznę przewieziono na komisariat przy ul. Trzemeskiej. Tam Stachowiak, choć nie stawiał oporu, był duszony i bity, a funkcjonariusze zakutego w kajdanki razili go prądem z paralizatora. Jednak zdaniem biegłych nie ma dowodów, że to brutalne traktowanie zatrzymanego było przyczyną jego śmierci. Zgon spowodowała „niewydolność krążeniowo – oddechowa” wywołana stanem „excited delirium” spowodowanym zażyciem narkotyków.
