Panika na lotnisku Schönefeld w Berlinie. Zarządzono ewakuację jednego z terminali. Powodem były niepokojące doniesienia pracowników portu lotniczego, że w jednej z walizek mogą znajdować się materiały wybuchowe. Na miejsce wezwano policję, a część lotniska zamknięto dla podróżnych. Jak się okazało, to co obsługa wzięła za granat, było… erotycznym gadżetem.
Panika na lotnisku Schönefeld w Berlinie. Zarządzono ewakuację jednego z terminali. Powodem były niepokojące doniesienia pracowników portu lotniczego, że w jednej z walizek mogą znajdować się materiały wybuchowe. Na miejsce wezwano policję, a część lotniska zamknięto dla podróżnych. Jak się okazało, to co obsługa wzięła za granat, było… erotycznym gadżetem.
Zdarzenie miało miejsce we wtorek. Pracownicy lotniska Berlin-Schönefeld przeprowadzali rutynową kontrolę bagażu z wykorzystaniem promieni rentgenowskich. W pewnym momencie w jednej z toreb zauważyli podejrzany przedmiot. Na lotnisku ogłoszono alarm i ewakuowano terminal D.
– Z uwagi na policyjne śledztwo dotyczące podejrzanego bagażu, odprawa przy Terminalu D jest aktualnie ograniczona – poinformowało lotnisko za pośrednictwem Twittera.
Przez głośniki wezwano właściciela torby, który nie chciał wyjawić co znajduje się w bagażu. Jak się okazało, pracownicy odpowiedzialni za prześwietlenie bagaży, pomylili wibrator z granatem ręcznym.
Według gazety « Berliner Morgenpost » właścicielem bagażu okazał się 31-letni mężczyzna, który kupił zabawkę erotyczną dla swojej partnerki. Gdy pirotechnicy upewnili się, że podejrzany obiekt nie jest niebezpieczny, zwrócono go jej posiadaczowi i pozwolono na dalszą podróż.
Prezydentowi USA marzą się Wojska Kosmiczne. Internet kpi z Trumpa
Brytyjka twierdzi, że ma romans z duchem. Chce mieć z nim dziecko!
